"Molly B." w reż. Marty Ojrzyńskiej w Teatrze Ad Spectatores we Wrocławiu. Pisze Jarosław Klebaniuk w portalu wywrota.pl.
Wydawałoby się, że wszelkie tabu zostało już złamane w teatrze i poza nim. A jednak dwie kobiety namiętnie mówiące o anatomicznej i fizjologicznej stronie seksu to było naprawdę coś. Mężczyźni w pierwszych rzędach mieli twarze pełne napięcia, ich partnerki również. Duchowny w cywilu śmiał się nerwowo. Na wyciągnięcie ręki półnaga kobieta mówiła o wielkości penisa i obfitości ejakulacji, inna, eksponowała krocze, łapiąc się za nie. Ekshibicja seksualności i gęste relacje ze związków z mężczyznami stanowiły - o co w dzisiejszym wszechstronnie poprzekraczanym teatrze trudno - transgresję norm nakazujących oględność, delikatność, pozostawienie intymności domowemu zaciszu, w najlepszym razie przyjacielskim zwierzeniom. Tymczasem tutaj na proscenium miłosne zwierzenia, pretensje, fantazje wypowiadane były niczym sama esencja mieszczańskiego życia. W spektaklu granym przez dwie aktorki mężczyzna jako oś, wokół której kręci si�