Paweł Szkotak nie zostawił publiczności dużo interpretacyjnej swobody i - mimo obietnicy - raczej nie wprowadził teorii współczesnej humanistyki, choć trudno wymagać takich wyzwań w komediowej historii pełnej operetkowej lekkości. Jego "Cyrulik sewilski" jest eklektyczną propozycją, która może spodobać się różnym widzom - o spektaklu "Cyrulik sewilski" Gioacchina Rossiniego w reż. Pawła Szkotaka w Operze Bałtyckiej w Gdańsku pisze Wiktoria Formella z Nowej Siły Krytycznej.
Paweł Szkotak próbował zmierzyć się z fenomenem - operą, której prapremiera w 1816 roku zakończyła się spektakularną klęską, jednak kolejne inscenizacje zagwarantowały jej olbrzymią karierę. Założyciel Teatru Biuro Podróży, na deskach Opery Bałtyckiej w Gdańsku, wyreżyserował "Cyrulika sewilskiego" Gioacchina Rossiniego, czyli jedną z najchętniej oglądanych oper (w 2017 roku na całym świecie odbyło się ponad dwa i pół tysiąca przedstawień!). Libretto Cesarego Sterbiniego (według komedii Pierre'a Beaumarchais o tym samym tytule) opowiada historię kobiety (Rozyna) więzionej przez despotę (Don Bartolo) i czekającej na wyzwolenie, które może nadejść z rąk ukochanego (Conte Almaviva). Fabuła jest bogata w komizm sytuacyjny, zwroty akcji, intrygi komplikujące zdarzenia, lecz ostatecznie prowadzi do szczęśliwego finału. Szkotak, mimo że nie ingerował w libretto to jednak próbował odczytać je z perspektywy współczesności, pamiętając