Maria Spiss W czerwcu byłam po raz pierwszy na poznańskiej Malcie. Spośród kilkunastu przedstawień, które obejrzałam, szczególnie interesujące były dwa, zupełnie różne. Pierwsze z nich to "Urlo" włoskiej Compagnia Pippo Delbono - grane w nocy, przy fatalnej pogodzie. Zmarznięta i przemoczona publiczność była jednak absolutnie skupiona. Pippo Delbono z fantastycznym zespołem wytworzyli atmosferę spotkania z czymś prawdziwym. Była w tym przedstawieniu niezwykła intymność i subtelność w pokazywaniu brzydoty i kalectwa, które służyły prostemu przesłaniu, że raz jesteśmy wysoko, za chwilę zaś spadamy. Ogromną zaletą przedstawienia jest też to, że nie stara się operować współczesnymi środkami teatralnymi, nie goni za teatralną modą. Świat "Urlo" to obrazy codzienności, prostota, tekst poetycki wypowiadany jak modlitwa. To całkowicie prywatna wypowiedź artysty - teatr, który z samego siebie czerpie ogromną siłę. Drugim mocnym akcentem
Tytuł oryginalny
Co państwo widzieli ostatnio w teatrze
Źródło:
Materiał nadesłany
Didaskalia-Gazeta Teatralna nr 81