EN

25.05.2023, 10:45 Wersja do druku

Co cię nie zabije to cię wzmocni? Raczej straumatyzuje. Ale… niech żyje sztuka?

„Orfeusz” na motywach „Orfeusza i Eurydyki” C. W. Glucka w reż. Anny Obszańskiej, etiuda studencka z Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie na 43. Warszawskich Spotkaniach Teatralnych. Pisze Reda Paweł Haddad w Teatrze dla Wszystkich.

fot. mat. teatru

Etiuda studencka z Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie. Zamęczony (zapewne przemocą w teatrze) i „wykastrowany” (tak tak, szkoły akademickie i środowisko kastrują – temperują artystyczne dzikie drzewa do formatu grzecznego ołówka) performer leży w kałuży krwi. Sprzątacz sprząta, wyciera krew, pucuje. W tle wygina się i rozgrzewa balet. Sprzątacz zakłada performerowi kuglarskie szczudła, ale ten nie potrafi z nich skorzystać. Na nic mu tu „skrzydła” (albo raczej narzędzie tortur). Teraz próba śpiewu, trener wokalny nie jest zadowolony. Performerowi znowu brakuje warsztatu i talentu. Następnie próba z baletem, balet wampirycznie wczepia się w performera, szczypie, wgryza jak harpie i tworzy dziwne figury. Po prawej stronie dziecko rysuje coś na ścianie.

Dlaczego pani proponuje mi tu dziecko 3-letnie i to w dodatku niedorozwinięte**

Rozumiem, że wszystko jest tutaj metaforą i symbolem przemocy w sztuce. Feudalna hierarchia w akademiach artystycznych podobno stopniowo dopuszcza już dialog z pozycji równości studentów i pedagogów. Aby dowiedzieć się czy lepiej jest w teatrach, którymi kierują dyrektorzy często mający na ustach piękne hasła… trzeba by zapytać pracownika teatru osobiście lub przeczesywać ich facebooki. I tak większość, w ramach konformizmu, będzie wolała milczeć i zarabiać pieniądze. #konstytucja #demokracja nie znaczą nic gdy wyżej stoi interes lub paniczny strach dyrektora albo właściciela teatru i zmuszanie pracowników do wzięcia udziału w eksperymencie medycznym*, jest akceptowane przez antyprzemocowe środowisko teatralne. Hipokryzja?

Ekonomiczny wyzysk w teatrach jest na porządku dziennym. Jesteśmy opłacani w teatrach, my aktorzy, w nikczemny sposób, przy czym można zrobić na próbach z nami, jako materiałem scenicznym, dosłownie wszystko, od poniżania i szantażu, po fizyczne naruszenie granic cielesnych, a na koniec odebranie nam możliwości pracy**

 W Teatrze Nowym w Łodzi powstaje sceniczna adaptacja książki „Beze mnie jesteś nikim” Jacka Hołuba o przemocy w teatrze, przy współpracy koordynatorki scen intymnych. Może tego rodzaju gesty pozwolą kiedyś zmniejszyć brutalność świata sztuki… ale co z dużo mniej widoczną i uchwytną przemocą finansową? Nie zdziwię się gdy ta rewolucja zje własne dzieci… Tak jak Gardzienice czy TR. Kiedyś piedestalizowane ośrodki wspaniałej sztuki, odważnej kreacji i awangardy, obecnie przedstawiane jako przykłady źle zarządzanego finansowo teatru (TR) lub przekraczania norm obyczajowych (Gardzienice), a to tylko wierzchołek tej góry lodowej.

Właściwie cała moja pensja przez 3 miesiące tej pracy nad rolą nie wystarczała na opłacenie opiekunki do moich dzieci, (10 i 4), które wtedy sama wychowywałam. Po 3 miesiącach moją rolę przejęła koleżanka reżyserki**

Z drugiej strony, z własnego doświadczenia wiem, że studia artystyczną służą przede wszystkim dyplomatycznemu i cynicznemu wypracowywaniu skutecznych kontaktów, które umożliwiają potem zrobienie kariery, zdobywanie środków do życia, obejmowania dyrekcji teatrów i awans w hierarchii teatralnej i środowisku. Buntownicy – indywidualiści, jeśli nie wpiszą się w inny porządek (rządzący się tymi samymi oportunistycznymi zasadami, tylko zorganizowanymi wokół innych ludzi), tak samo zostaną poddani ostracyzmowi, będą na marginesie, spotka ich przemoc finansowa i zostaną – dosłownie – wykreśleni ze środowiska, lub – jak na stalinowskich zdjęciach – wykreśleni z historii instytucji.

W polskim teatrze jest na pewno mnóstwo spraw, które jeszcze nie wypłynęły na powierzchnię. Słyszy się plotki, wiemy, że w środowisku działają przemocowcy na wysokich stanowiskach, którzy wykorzystują pozycję władzy. Ale jest tego coraz mniej. I coraz więcej świadomych twórców i aktorów. Uczę w szkole teatralnej i dostrzegam zmianę pokoleniową****

Studia w akademiach artystycznych uczą, że świat sztuki, pomimo pięknych, wzniosłych deklaracji, jest bezwzględny. Przemoc w akademii to dopiero początek. Narcystyczni, pokiereszowani przez życie profesorowie chętnie (to oczywiście generalizacja i nie mówię o wszystkich), jak modliszka po stosunku, „odgryzą głowę” swoim studentom, żeby i oni mogli czuć to toksyczne ukąszenie. Byt określa świadomość, dlatego każdemu młodemu studentowi wydaje się, że on/ona/ono jako dyrektor będzie dobry i szlachetny. Potem, jak w bardzo ciekawej noweli, „Bankier anarchista” Fernando Pessoi, okazuje się, że każdy staje się taki sam, bo stanowisko kierownicze zmienia osobowość człowieka – punkt siedzenia określa perspektywę widzenia.

Cała moja praca nad tym projektem była wykorzystana w spektaklu, mimo wyrzucenia mnie z obsady, a po to mnie trzymano w próbach aż do tego momentu, żeby koleżanka z Chorzowa mogła wskoczyć w tzw. zastępstwo za mnie, bo wcześniej była zajęta w swoim teatrze**

W etiudzie brakuje tempa, konkretnego prowadzenia aktorów i scenariusza. Sarah Kane i Grotowski wypowiedzieli się już na temat oddania sztuce i indywidualnego cierpienia dość głęboko i konkretnie. Być może każde pokolenie musi przejść tę drogę i zrozumieć, że świat sztuki, niezależnie od virtue signalling w deklaracjach i wywiadach to nie (niestety!) tylko słońce i tęcza. Jednak etiuda w reżyserii Anny Obszańskiej to bardzo dobry pretekst do poważnej rozmowy o przemocy, nie tylko cielesnej i psychologicznej, ale także finansowej i ideowej w teatrze.

A my nawet z pierwszych rzędów nie widzimy człowieka, tylko postać sceniczną. Miło się ogląda, a po drugiej stronie kurtyny jest piekło. Widzimy wyjścia do oklasków i kwiaty, a nie mamy świadomości jakie były czy są koszta emocjonalne i fizyczne.***

Zrozumieć tę sytuację i wiedzieć o niej to jedno, ale czy musimy to akceptować? A jeśli nie, to co robić gdy chce się pracować w świecie sztuki? Bo przecież widz może swoimi brawami i owacją na stojąco łatwo zagłuszyć swoje sumienie. Co z ludźmi sztuki, którzy zostają z przemocą sami? Może czas na wprowadzenie do każdego teatru etatu psychologa, z obowiązkową, ustawową, terapią dla każdego dyrektora i dyrektorki?

* https://www.pomponik.pl/plotki/news-krystyna-janda-nie-chce-pracowac-z-niezaszczepionymi-aktoram,nId,5496500

** Cytaty z posta fb aktorki Małgorzaty Maślanki opublikowanego także na blogu Grzegorza Kempinskiego https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=4071199846266086&id=100001283330032

Przemoc w teatrze

*** Komentarz z fb pod postem aktorki Małgorzaty Maślanki

**** wywiad https://lodz.wyborcza.pl/lodz/7,35136,29768097,kazdy-doswiadczyl-przemocy-partnerskiej-ja-tez-w-teatrze.html

Tytuł oryginalny

Co cię nie zabije to cię wzmocni? Raczej straumatyzuje. Ale… niech żyje sztuka?

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Reda Paweł Haddad

Data publikacji oryginału:

25.05.2023