EN

25.04.2024, 09:12 Wersja do druku

Ciechowski i Kościelniak zachwycili publiczność

„Kombinat" wg  scenar. i w reż. Wojciecha Kościelniaka z Teatru Muzycznego w Poznaniu na 30. Bydgoskim Festiwalu Operowym. Pisze Anita Nowak.

fot. Piotr Pasieczny

Jan K. i jego sytuacja już na początku spektaklu kojarzy się widzom z Józefem K. i absurdalnymi klimatami Kafki. I już wiadomo, że będzie bardzo ponuro, smutno i tragicznie. Zwłaszcza, że potem dojdą jeszcze ewidentne aluzje do „Roku 1984” Orwella czy „Lotu nad kukułczym gniazdem” Keseya,  rzeczywistość sceniczna może stać się jeszcze bardziej przytłaczająca, a szara plastyka pogłębi jeszcze i tak dołującą aurę rzeczywistości.

Ale tak się nie dzieje dzięki wybijającemu się na pierwszy plan artyzmowi tego niezwykłego przedstawienia.  Wspaniała muzyka  na żywo i to, co wykonują na scenie poznańscy artyści, sprawia, że widz emocjonalnie  wznosi się jednak ponad tę straszną rzeczywistość komunistyczno- totalitarnego świata,  w którym tworzył  Grzegorz Ciechowski.
Perfekcyjna choreografia Eweliny Adamskiej- Porczyk i ruch sceniczny, sposób poruszania się i wykonywanie wymyślonych przez tę wybitną  choreografkę układów baletowych, a wszystko powiązane z przesłaniem poezji Grzegorza Ciechowskiego i przekazem słowa wiążącego Wojciecha Kościelniaka łączącego poszczególne utwory sprawia, że zderzamy się z zupełnie nową, artystycznie na najwyższym poziomie sytuującą się jakością walki ze złem poprzez sztukę.

Bo akcja spektaklu usytuowana jest mimo sugestii niektórych sytuacji ponad określonym czasem, na co wskazują choćby nieprzypisane żadnej chwili fantastyczne kostiumy Anny Chadaj czy przypominająca jakąś futurystyczną fabrykę scenografia Damiana Styrny.  Jej miejscem jest układ społeczny, którzy może wytworzyć się zawsze i wszędzie. W każdej społeczności są bowiem dominujący i zdominowani; jest poszukiwanie dróg wolności i wymyślne metody zniewalania.

fot. Dawid Stube

Spośród wykonawców ruchowo szczególnie urzeka Aleksandra Piwowarek w roli Martwej Fordanserki podczas konkursu tańca. Zwłaszcza dzięki jej imitujących bezwład martwego ciała ruchom w tangu z partnerem wypada idealnie. Choć tak naprawdę scena ta nie pojawia się tu w celu popisu tanecznymi umiejętnościami baletnicy, ale jako aluzja do filmu „Czyż nie dobija się koni” Horace’a McCoya.

Wybitnymi umiejętnościami tanecznymi wyróżnia się Mateusz Adamczyk jako lustrzane odbicie Jarosława Patyckiego, starszego siebie. Ale też nie jest to popis „sztuka dla sztuki”, ale ilustracja do piosenki „Tak, tak, to ja”, która ma  uświadomić widzom tragizm związany z upływem czasu. Który przecież, chociaż w różnych momentach, równo płynie dla każdego.

Ciekawie i wizualnie, i aktorsko prezentuje się  ustylizowana na Korę Anna Lasota jako Agrawa. Sztywnymi, oszczędnymi ruchami z kamienną twarzą gra zimną piękność, która urodą i stanowczością zniewala otoczenie. Nie jest w stanie wybaczyć niczego nawet własnej córce, Suku, w którą z niebywałym wdziękiem wciela się Joanna  Rybka- Sołtysiak. Wspaniałą kreację tworzy w spektaklu Jakub Brucheiser wykonawca postaci Jana. Aktorsko bardzo wiarygodnie prezentuje się w tym przedstawieniu  Lucyna Winkel jako nauczycielka Stalówa.

Ale wokalnie nad całym zespołem znacząco góruje śpiewająca pięknym mezzosopranem Magdalena Szcześniewska jako Sanna. Znakomita też aktorsko. Jej groteskowa propagująca cierpienie scena z kamieniem w bucie na zawsze chyba zostanie w pamięci widzów.

Źródło:

Materiał nadesłany

Autor:

Anita Nowak