Bardzo głośno w ostatnim czasie zrobiło się o najnowszej legnickiej premierze. I nic dziwnego, bowiem popularny duet twórców Jędrzej Piaskowski oraz Hubert Sulima (dwukrotnie nominowani do Paszportów „Polityki”) zabrali się za jednej z największych książkowych bestsellerów w Polsce ostatnich lat. „Chłopki” Joanny Kuciel-Frydryszak sprzedały się w ponad pół milionie egzemplarzy, a w sobotni wieczór trafiły na deski Sceny Gadzickiego.
Twórcy tej oryginalnej adaptacji przenieśli akcję opowieści do współczesności, w której przysłuchują się głosom, problemom i dylematom nowoczesnych kobiet – córek i wnuczek bohaterek opisywanych przez Kuciel-Frydryszak. Rzecz umiejscowiona została w rodzinnym przedsiębiorstwie „DżemWar” zarządzanym przez Alicję Orlińską (Małgorzata Urbańska). Firma na oczach widzów przechodzi kontrowersyjny rebranding (zmianę wizerunkową). Tradycyjny „Dżem Babci Heleny” przemianowany zostaje na „Dżem Szlachecki”. Brzmi dumnie a może bardziej komicznie? Niemniej ta, wydawałoby się, drobnostka, jest znakomitą egzemplifikacją uniwersalnego zjawiska, w ramach którego wielu z nas zapomina, wypiera, a nawet zakłamuje prawdziwą, wiejską i chłopską przeszłość naszego narodu.
Wspomniany rebranding to tylko wierzchołek góry lodowej. Zgodnie z przedpremierową zapowiedzią Huberta Sulimy widzowie mają okazję wejrzeć w problemy opisywane przez Kuciel-Frydryszak, takie jak przemoc, bieda, aborcja, praca ponad miarę, patriarchat, ale potraktowane ze współczesnej perspektywy. Przyglądamy się bezwzględnemu mobbingowi, jakiego dopuszcza się szefowa Alicja, słyszymy o pracowniczym wyzysku, opóźnieniu w wypłacie wynagrodzeń, śmieciowych umowach, obserwujemy uprzedmiatawiającą „inwentaryzację” zatrudnionych a dialog Celiny (Aleksandra Listwan) z Anią (Łukasz Kucharzewski) na temat możliwości ewentualnego dokonania aborcji „W TYM KRAJU(!?)” wybrzmiewa żałośnie smutnym echem.
Ostatecznie twórcy scenicznych „Chłopek” zdają się optować za zrzuceniem osobistych i ogólnospołecznych masek, za przeciwstawieniem się wszechobecnej powierzchowności. Wszyscy skupiają się na opakowaniu, nikt nie myśli o zawartości. Takie mamy czasy, taki mamy klimat. Piaskowski i Sulima pokazują jednak, że tylko za sprawą porzucenia fałszywej fasadowości możemy się porozumieć. Poznać nie tylko siebie, ale również innych. Najlepszym tego przykładem są relacje w trójpokoleniowej rodzinie reprezentowanej przez nestorkę Helenę (Anita Poddębniak), Alicję oraz wnuczkę Arletę (Jakub Stefaniak). Każda z nich ukrywa swoje bóle, traumy i prawdziwe emocje. Dopiero sytuacja krytyczna prowokuje je do zrzucenia masek i bezwzględnej szczerości. To dzięki niej poznają wzajemne perspektywy, stają się sobie bliższe. W tych okolicznościach łatwiej o przebaczenie i porozumienie.
Jędrzej Piaskowski w rozmowie z Katarzyną Odrowską podkreślił, że dla niego „istotą materii i języka teatru jest sztuczność i udawanie, odgrywanie pewnych rzeczy, kuglarstwo i butafora” i uzasadnienia, a raczej żywej realizacji tych założeń trudno w legnickich „Chłopkach” nie dostrzec. Twórcy, mimo doniosłości tematu, prowokują wiele komicznych sytuacji, eksperymentują z formą, której w wielu momentach niezbyt daleko do groteski. Już sam fakt obsadzenia w kobiecych rolach mężczyzn (poza wspomnianymi Kucharzewskim i Stefaniakiem również Paweł Palcat i Arkadiusz Jaskot) sprawił, że na tę opowieść warto spoglądać z innej niż tylko dosłownej perspektywy.
„Chłopki” kolejny raz na Scenie Gadzickiego w przyszły weekend (15-17 listopada).