"Wieczór Trzech Króli albo Co chcecie" Williama Shakespeare'a w reż. Piotra Cieplaka w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Dionizy Kurz na blogu kulturalnym Kurzawka.
Dwunasta noc albo co chcecie, tak brzmi oryginalny tytuł słynnej komedii Szekspira znanej w Polsce jako Wieczór Trzech Króli. Dwunasta noc kończyła krótki karnawał trwający od Bożego Narodzenia do dwunastej nocy, wigilii święta Trzech Króli.
Ta noc w szekspirowskim Londynie zimą z 1601 na 1602 rok służyła hulankom, śpiewom, zabawie i różnorodnym przebierankom, na przykład mężczyzn za kobiety i służących za swoich panów. To był trwający do dzisiaj, świąteczny zwyczaj karnawałowego odwrócenia ról.
Nie inaczej Szekspir przygotował swoje przedstawienie, w którym uczynił zamianę płci główną osnową fabuły. Biorąc pod uwagę fakt, że w Jego czasach aktorami mogli być jedynie mężczyźni, zamiana płci na scenie niosła podwójną odwrotność, która była źródłem niewyczerpanej liczby żartów sytuacyjnych, których klimat można poczuć jeszcze w naszych czasach tylko w nawiązującym do oryginału, szekspirowskim teatrze angielskim.
Po Wieczór Trzech Króli sięgano wielokrotnie na większości światowych scen. Powstawały klasyczne przedstawienia teatralne, opera, filmy i spektakle muzyczne. Ten ostatni wariant wybrał Piotr Cieplak przygotowując premierę sztuki w Teatrze Narodowym w Warszawie. Spektakl Cieplaka to zabawa, piosenki i muzyka, ale w prawie trzygodzinnym przedstawieniu były także momenty romantycznej zadumy i prawdy o ludziach, jak to u Szekspira. Reżyser pozostawił na boku współczesne dyskusje o gender i postmodernistyczną teorię misji kapitana/Antonia w udanej kreacji Moniki Dryl, który działając w porozumieniu z parą bliźniąt Violą i Sebastianem zamierzał przejąć władzę w księstwie!
Przedstawienie to dobry, klasyczny spektakl teatralny przeplatany piosenkami i muzyką Jana Duszyńskiego wykonywaną na żywo przez ciekawy od strony instrumentalnej kwintet (fortepian, flet, wiolonczela, kontrabas i instrumenty perkusyjne) oraz ozdobiony znakomitą, „ogrodową” scenografią Andrzeja Witkowskiego.
W tych karnawałowych okolicznościach była na scenie postać, która nie znalazła swojego miejsca we wspólnej zabawie. To rozgoryczony, porządnicki Malvolio w oryginalnej interpretacji Jerzego Radziwiłowicza. Ta postać była przeciwnikiem świątecznej przyjemności i wygłupów. Po drugiej stronie barykady ciast i piwa bronili: świetny Mariusz Benoit (Sir Andrzej) i Bartłomiej Bobrowski, bardzo śmieszny w roli Sir Tobiasza.
Na moje wyróżnienie zasłużyli także panowie z Chóru Lowelasów (Jacek Gawlik, Paweł Paprocki i Hubert Paszkiewicz), których songi stanowiły muzyczne podsumowanie wielu scen. Im dłużej trwał spektakl, tym bardziej się podobali.
Trawestując szekspirowski cytat można podsumować warszawskie przedstawienie w dwóch wersach:
- Chcecie miłosną piosenkę czy skromną?
- Miłosną, miłosną, do świętowania w Teatrze Narodowym!