Olśnienia i klapy, czyli podsumowanie stołecznego sezonu teatralnego 2011/2012 Tomasza Miłkowskiego z Przeglądu.
Kiedy w Teatrze Kamienica rozbrzmiewa przejmujący kolaż piosenek powstańczych i radosnego finału sławnej rewii w teatrzyku Morskie Oko "Cała Warszawa zobaczyć musi to", wiadomo, że kolejny sezon teatralny naprawdę się skończył. To "Pamiętnik z powstania warszawskiego" według Mirona Białoszewskiego w reżyserii Jerzego Bielunasa, wystawiony w 65. rocznicę upadku powstania i co roku wznawiany. Kiedy ze wszystkich stron dobiegają echa wzniosłych, patriotycznych bajań, w Kamienicy przypomina się o tragedii miasta. To rzeczywista lekcja historii, sugestywna i emocjonalna. Miał w niej uczestniczyć w tym roku Andrzej Łapicki. Swojemu profesorowi Emilian Kamiński zadedykował tegoroczne spektakle "Pamiętnika". Kamienica, przecież teatr prywatny, daje budujący przykład misji artystycznej. Zacząłem od spektaklu sprzed paru sezonów nie dlatego, że brakowało w tym roku ważnych przedstawień, ale dlatego, że nieczęsto zdarzają się taka wytrwałość i sens w