Zostałem jurorem w konkursie dramatopisarskim. Nagrody są bardzo cenne. Talented People Wanted! Na pewno wygrają najlepsi.
Nie byłem zaskoczony tą nominacją. Nie to, że mam jakiś dorobek sceniczny, bo wiadomo, że żaden. Jest jednak faktem publicznie znanym, choćby z mojego fejsbuka, że od ponad ćwierć wieku nie jem mięsa. To właśnie musiało zaważyć. Ponadto, jak zeznałem w wywiadzie-rzece pt. Zawsze płynąłem z prądem postępu, mój ojciec słynął z tego, że w przedszkolu zjadł żywcem dżdżownicę, a dziadek hodował w piwnicy naszej willi w Konstancinie jadalne owady, świerszcze i pasikoniki – wprawdzie nie po to, żeby je jeść, ale zawsze coś. Na tamte czasy to były świadectwa progresywizmu (choć na dziś już nie). Jestem więc wiarygodny, i swoimi czynami, i przez fakt mocnego osadzenia w ekotradycji. Cieszę się, że mnie wybrali do tego jury. Mogę zrobić dużo dobrego.
Ale do rzeczy, nie o tym jest ten konkurs, to znaczy nie o mnie. Sponsorem jest nieformalna grupa ludzi, ujmę to delikatnie, bogatych i wpływowych, a przy tym baaardzo postępowych, którzy uważają, że Raport C40 opracowany przez European Global Green New Deal jest mało ambitny. By nie powiedzieć, za przeproszeniem, że konserwatywny. Podczas swojego ostatniego tajnego spotkania (nie w Davos naturalnie, tam się spotykają pionki jakieś tylko, kelnerzy tych, którzy naprawdę rządzą) postanowili oni, ci moi sponsorzy, nazywający siebie sami grupą Total Green New Order, że trzeba pójść dalej, znacznie dalej.
Bo co to niby za plan, skomentowano podczas spotkania TGNO, ograniczyć loty samolotem (cel progresywny: jeden lot na 2 lata, ambitny – jeden na 3 lata), posiadanie samochodów (cel progresywny: 190 aut na tysiąc mieszkańców, ambitny: żadnych samochodów na własność, wszystkie w leasingu, nawet tysiąc aut na tysiąc mieszkańców), zakupione sztuki ubrań (cel progresywny: 8 rocznie, ambitny: redukcja do 3 sztuk rocznie), spożycie mięsa (cel progresywny: 16 kg rocznie, ambitny: do zera), czy sera (cel progresywny: 90 kg rocznie, ambitny: do zera). Ani to progresywne, ani ambitne.
Co to ogóle są za brednie, powiedziano tam, na spotkaniu TGNO, skupiać się na tak mało znaczących rzeczach jak sery, mięso, auta, loty samolotem i ubrania. I ograniczać się do mas ludowych, a nie kierować tego do wszystkich, a zwłaszcza do tych, którzy posiadają najwięcej, latają najwięcej, kupują najwięcej, jedzą najwięcej. Oczywiście, słuszne to, dobry kierunek, ale za mało, za mało, za mało! Trzeba naprawdę pomóc Planecie, przygotować plan, który ocali nas od zagłady. Czasu jest coraz mniej.
Tak narodziła się Agenda C 40 Plus.
Nie mogę pisać o wszystkim, czego się dowiedziałem, bo zobowiązano mnie do zachowania dyskrecji, ale jako juror mogę, a nawet mam obowiązek uchylić rąbka tajemnicy na ten temat, bo to ważne dla konkursu. Młodzi, zdolni pisarze, którzy chcą zaistnieć i zdobyć nagrody za wprzęgnięcie swoich talentów, swoich piór i klawiatur w chomąto postępu (a tylko tacy mają prawo żyć i tworzyć, tylko przed takimi otworzą się wrota do sukcesu na scenach polskich i zagranicznych), powinni wiedzieć, o czym mają pisać, na jaką melodię. Nie talent bowiem, jak wiadomo, liczy się w teatrze najbardziej, ale słuch, umiejętność wczucia się w oczekiwania protektorów – w tym wypadku grupy Total Green New Order, sponsorów C 40 Plus Award.
Zanim przejdę do oczekiwań wobec sztuk, które będą nadsyłane na konkurs, najpierw chciałbym przedstawić pokrótce założenia Agendy C 40 Plus, bo może nie wszyscy je znają (choć powinni).
Pierwsze: zalecenia nie mogą być sformułowane na zasadzie opcji, możliwości, postulatów. To muszą być twarde wytyczne, normy, które będą ściśle przestrzegane, a za ich łamanie będą wymierzane surowe kary. Z wrogami Zielonej Rewolucji nie można się cackać. Trzeba powołać Policję Klimatu i Wysoki Trybunał Ziemi, mające środki oraz uprawnienia do kontroli i wymierzania kar. Policja Klimatu powinna posiadać w swoich zasobach wszelkie narzędzia kontroli i inwigilacji (na pewno warto skorzystać z doświadczeń Chińczyków), zaś Wysoki Trybunał Ziemi powinien móc wymierzać naprawdę dotkliwe kary, takie jak w czasach kolonialnych albo za rządów prawdziwych miłośników postępu, takich jak Czerwoni Khmerzy czy demokraci północnokoreańscy. A więc publiczna chłosta biczem ze skóry hipopotama (naturalnie syntetycznej), obcinanie dłoni, a może i innych kończyn – np. uszu i nosów, dyby, rozrywanie końmi mechanicznymi, łamanie kołem fortuny itp.
Po drugie: program ograniczania konsumpcji nie może, jak w Raporcie C 40, ograniczać się tylko do plebsu, do mas ludowych. Musi objąć wszystkich, a więc także, a właściwie przede wszystkim, elity: szefów państw, właścicieli największych firm, ludzi najbogatszych. Bo przecież to oni najbardziej szkodzą Planecie. To oni zużywają milion, a może kilka milionów razy więcej zasobów na głowę niż zwykły człowiek. To oni więc powinni być wzorem, nie tylko ograniczając się do parametrów wyznaczonych w Agendzie, ale idąc dużo dalej. A więc nie jeden lot na trzy lata, ale jeden na pięć, a może na dziesięć lat. Nie trzy sztuki ubrań, rocznie, tylko jedna sztuka na trzy lata. I tak dalej. Kiedy zaczną tak robić bogaci – najwięksi szkodnicy i truciciele, wszyscy niezawodnie pójdą za ich przykładem.
Po trzecie: nie można ograniczać się do tych kilku drobiazgów, takich jak auta, loty samolotem, ubrania, sery i mięso. Trzeba opracować bardzo szczegółową listę norm, dotyczących wszystkich działań szkodzących Planecie. Na wszystko limity, na wszystko talony. A więc na przykład: cel progresywny – jeden dezodorant na rok, cel ambitny – dezodorant na trzy lata. Cel progresywny – jedna kostka mydła i jeden pumeks na kwartał, cel ambitny – jeden pumeks i jedno mydło na rok. Cel progresywny: prysznic dozwolony raz na tydzień, cel ambitny: raz na miesiąc. Cel progresywny – pranie skarpet i bielizny raz na tydzień, ambitny – nie częściej niż raz na miesiąc. Cel progresywny: jeden telefon na dekadę, cel ambitny: jeden telefon na dwie dekady. Cel progresywny: jeden sprzęt AGD na dekadę (pralka, lodówka, kuchenka), cel ambitny: w ogóle rezygnacja z kupowania sprzętów, które tak bardzo pochłaniają zasoby Ziemi, wymagają surowców do produkcji, zanieczyszczają, zużywają energię i tak dalej (chyba że wypożyczane od wielkich korporacji za odpowiednio wysoki czynsz, wtedy ok).
Po czwarte: należy raz na zawsze wykluczyć jedzenie robaków, co zarzucają Raportowi C 40 demagogiczni krytycy. Żadnych robaków na talerzu! Ani w kanapce. Ani w sałatce. Robaki też mają swoje prawa, np. prawo do niebycia zjadanymi żywcem. Należy powołać centralnie sterowane stowarzyszenia, które zajmą się ochroną owadów np. takie jak działające już: Stowarzyszenie Przyjaciół Pluskiew i Pędraków, Komando Obrony Karaluchów, Ligę Ochrony Pasikoników oraz Świerszczy czy Parasite Defence Association. Za zabicie insekta, nie mówiąc o jego zjedzeniu, nawet martwego, powinny grozić surowe kary, tak jak za odmowę aborcji.
Po piąte: nie należy ograniczać się do zanieczyszczeń spowodowanych konsumpcją i podróżowaniem. Jak wykazały kompleksowe badania naukowe, na których oparto Agendę C 40 Plus, najwięcej zanieczyszczeń jest skutkiem międzyludzkiej komunikacji. Politycy, ludzie znani i wpływowi, fizycznie zatruwają przestrzeń swoimi przekazami, wypowiedziami, postami, komentarzami: generują napięcie, złość, wzmagają wydzielanie się dwutlenku węgla u innych, a sami wydzielają w dużych ilościach szkodliwe gazy, m.in. siarkowodór. To także można i trzeba zmienić, nakładając i egzekwując surowe ograniczenia. A więc na przykład: dla influencerów i instagramerów – cel progresywny: jedno zdjęcie golizny (wszystko jedno tyłek, cycki, penis czy coś innego) albo jeden autolans (np. popisywanie się luksusowo urządzonym apartamentem, botoksem, tureckimi zębami, chorobą przewlekłą, wakacjami w tropikach itp.) na miesiąc, cel ambitny: to samo maksimum raz na trzy miesiące, cel przeambitny: takie trujące ekscesy nie częściej niż raz na dwa lata. Dla oszalałych z nienawiści publicystów i hejterów (niezależnie od opcji politycznej): w celu progresywnym dopuszczalny jeden bluzg na miesiąc, w celu ambitnym: jeden na rok, w celu przeambitnym: zakaz totalny komunikacji, dożywotnio. Emisja bzdurnych pomysłów – europosłowie, przedstawiciele władz Eurolandu, sędziowie i działacze ekologiczni (w tym Greta Thunberg): cel progresywny: maksimum jedna bzdura na kwartał, cel ambitny: jedna bzdura na rok, cel przeambitny: zakaz totalny komunikacji, dożywotnio. Do rozważenia limitowane pozwolenia na emisję bzdur i hejtu, które można wykupić za wysokie stawki, jak za emisję CO2.
Punktów jest oczywiście więcej niż pięć (cała Agenda C 40 Plus to dokument liczący ponad tysiąc stron), przywołałem tylko te najważniejsze, i to hasłowo.
I teraz wyzwanie dla dramatopisarzy: jak te słuszne założenia przekuć w fabułę angażującą widzów i pedagogizującą ich? Ano bardzo prosto. Są dobre wzory. Takie jak Brygada szlifierza Karhana, Opowieść o prawdziwym człowieku, Pamiątka z Celulozy, Jak hartowała się stal, Prowadź swój pług przez kości umarłych czy Samotny biały żagiel.
Schemat jest prosty. Należy przeciwstawić sobie dwie siły. Kułaków, trucicieli, wrogów rewolucji i postępu postawić z jednej a progresywnych aktywistów, funkcjonariuszy Policji Klimatu lub Wysokiego Trybunału Ziemi z drugiej strony. Niech ci pierwsi spróbują stanąć na drodze Zielonej Rewolucji (np. zjadając robaka lub kawałek sera, piorąc skarpety zbyt często albo kupując o jeden pumeks więcej, niż przewiduje obowiązująca ich Norma Konsumpcji), potem niech wkroczy Policja Klimatu, a na koniec Wysoki Trybunał. Perypetie czy zwroty akcji są dopuszczalne, a może nawet wskazane. Złoczyńcy mogą chować się, uciekać. Złapani, mogą uciekać znów. A nawet próbować się opierać, podburzać innych, tłumaczyć swoje mętne racje, dyskutować, prowokować. Czy po torturach zrozumieją swój błąd i przejdą na Zieloną Stronę Mocy ? Finał nie powinien nas zaskakiwać.
Trzy najlepsze sztuki wystawi w miesiąc po ogłoszeniu werdyktu jury dawny Teatr Polski, przemianowany ostatnio wreszcie na Teatr Progresywny. Tournée po europejskich scenach jest niewykluczone. Ba, jest niemal pewne. Nagrody dla zwycięzców będą znaczące: bony na dodatkowe loty samolotem (nawet dwa loty miesięcznie, do dowolnego miejsca na ziemi), talony na ponadlimitowe auta, mięsny catering na cały rok kalendarzowy, dziesięciokilogramowa gomółka sera dojrzewającego poza normą, przydział na zakup dwudziestu czterech sztuk odzieży rocznie, pozwolenie na pranie skarpet i bielizny dwa razy w tygodniu, licencja na emisję bzdur i hejtu w przestrzeni publicznej – bez limitu. To chyba jasne, że obrońcy rewolucji, inżynierowie dusz ludzkich nie mogą cierpieć wyrzeczeń, muszą mieć warunki do twórczej pracy – powinni dobrze się odżywiać – pełnowartościowym białkiem, kąpać się, mieć czystą bieliznę, podróżować w celu zdobycia natchnienia oraz inspiracji (a także by zobaczyć na własne oczy, jak od zanieczyszczeń cierpi Planeta). Muszą mieć też możliwość ekspresji – bo to przecież ich chcemy i powinniśmy słuchać.
Aha, jeszcze dodam, że sztuki nadsyłane na konkurs powinny zręcznie omijać wątek anonimowych sponsorów nagrody (czyli grupę Total Green New Order), ich rolę w opracowaniu Agendy C 40 Plus, powoływaniu Policji Klimatu i Wysokiego Trybunału Ziemi, a także kontrolowaniu tych instytucji. Sztuki, które zawierałyby tego rodzaju nieprawomyślne wątki na pewno nie wygrają konkursu, autorzy mogą mieć poważne kłopoty, a ich dalsza kariera w teatrze stanie pod znakiem zapytania. Ale chyba to jasne, progresywni dramatopisarze powinni wiedzieć, że nie ma sensu wkładać palców między drzwi a framugę, a tym bardziej nie warto wtykać tam nosa.
Termin nadsyłania sztuk: do 1 maja.
A więc do pracy, drodzy autorzy wszystkich płci. Cztery nogi dobre, dwie nogi lepsze! Ku chwale Planety!