Oto czytałem sobie właśnie recenzję nowego spektaklu Strzępki i Demirskiego o "meandrach" rządów "rodzinnego kapitalizmu" w PKP, gdy dotarła do mnie wieść o wynikach konkursu, a jakże, na kandydata na stanowisko dyrektora WOK-u. W informacji Państwowej Agencji Prasowej objawił się w całej okazałości obraz wynędzniałej, patologicznej deformacji demokratycznych procedur państwa prawa. "Firma" - Urząd Marszałkowski, pomyślałem, to dopiero temat dla Strzępki i Demirskiego - pisze Michał Centkowski w felietonie dla e-teatru.
Zafascynowany ożywionym dyskursem wokół zmian personalnych we wspomnianej instytucji, abstrahując od cięć budżetowych, kontroli i festiwali, będąc na etapie zapewne naiwnej fascynacji postulatami przejrzystości procedur, profesjonalizacji procesu wyłaniania kandydatów na kierownicze stanowiska w kulturze, postanowiłem zupełnie nieopatrzne i zupełnie niepotrzebnie przyjrzeć się przebiegowi tegoż zacnego procesu oraz postaciom weń zaangażowanym. Wtem czar prysł. Okazało się bowiem, że kandydat jest jeden (dotychczas w pełnieniu obowiązków wyćwiczony), wymogi formalne mętne i w ogóle cała ta historia przypomina raczej wybory prezydenckie na Białorusi niż święto demokracji. Ale po kolei. Po usunięciu dotychczasowego dyrektora Warszawskiej Opery Kameralnej, w którym to czynny udział bierze pan Lach (jako szef departamentu kultury), Marszałek oddelegowuje do objęcia funkcji pełniącego obowiązki - Jerzego Lacha. Wprawdzie z teatrem muzycz