Po to są teatry, kina, galerie, przestrzenie zamknięte, do których wchodzą ci, którzy chcą, utrzymywane z pieniędzy publicznych, a więc z podatków wszystkich obywateli, żeby te różne nurty miały swoje miejsce prezentacji, żeby nie wylewały się - jeśli są kontrowersyjne - w przestrzeń publiczną, żeby wszyscy mogli znaleźć swoje miejsce tam, gdzie chcą - pisze Bogdan Twardochleb w Kurierze Szczecińskim.
"Golgota Picnic" nie podoba się wielu ludziom, choć jej nie znają, ale też podobać się nie musi. W sztuce zresztą nie chodzi o to, żeby się podobała, lecz żeby skłaniała i prowokowała do dyskusji o nas i naszej kulturze. W życiu artystycznym zawsze były także awantury i prowokacje. I będą, nawet jeśli zakaże się pokazywania następnej "Golgoty Pienie". Kto o tym nie wie, jest niedoukiem albo cynikiem. Życie sztuki musi być wolne i wielonurtowe. Po to są teatry, kina, galerie, przestrzenie zamknięte, do których wchodzą ci, którzy chcą, utrzymywane z pieniędzy publicznych, a więc z podatków wszystkich obywateli, żeby te różne nurty miały swoje miejsce prezentacji, żeby nie wylewały się - jeśli są kontrowersyjne - w przestrzeń publiczną, żeby wszyscy mogli znaleźć swoje miejsce tam, gdzie chcą. Przestrzenią spotykania się różnych nurtów jest dyskusja. W dyskusji, jeśli ma się argumenty, można przeciwnika zmiażdżyć. Trzeba to je