Zamiast pozować na wallenrodów rozsadzających kremlowski system za pomocą sztuki krytycznej, należy zająć się wyłuskiwaniem z rzesz popleczników Putina tych, którzy gotowi są mówić otwartym tekstem. To z nimi trzeba współpracować - pisze Joanna Wichowska w dwutygodniku.com
1. Kiedy przychodzi do interesów, Ukraina nie istnieje. Nieważne, czy są to interesy francuskich eksporterów okrętów wojennych, niemieckich banków, londyńskiego City, czy polskich kuratorów i menadżerów kultury. W imię interesów można ignorować rzeczywistość. Owszem, można - na fali wstrząsu po lutowych zabójstwach na Majdanie - zorganizować gdzieś na małej scenie czy na jakimś teatralnym balkonie czytanie Szewczenki albo Kuroczkina, można wystawić we foyer puszki na datki dla rannych Ukraińców i rodzin zabitych. Można - kilka miesięcy później - ubolewać nad "eskalacją konfliktu" w Donbasie i "skomplikowaną sytuacją geopolityczną", cytować rosyjskich intelektualistów przerażonych abstrakcyjnie ujętym, starannie zuniwersalizowanym, koniecznie ponadpaństwowym "barbarzyństwem". Można powoływać się na demokrację, Europę i subwersywną moc sztuki oraz głosić, że ich alians zawróci Rosję z drogi imperialnej agresji. I można w końcu ob