- Denerwuje mnie w polskim inteligencie jego prowincjonalność. Kiedy przyjechałem do Polski i naczytałem się różnych pism, moje pierwsze wrażenie było takie, że to przecież nie jest poważne. Cokolwiek oni wydają i piszą, jest to niepoważne. To przekracza podział na PiS i PO. To wszystko w ogóle jest niepoważne - mówi Sławomir Mrożek w rozmowie z Magdaleną Miecznicką z Dziennika.
Magdalena Miecznicka: W jednym z felietonów z 2001 roku przedrukowanym teraz w tomiku "Uwagi osobiste" zaobserwował pan z rozbawieniem, że ludzie w Polsce już zaczynają narzekać na zachodni kapitalistyczny pracoholizm. Czy ma pan wrażenie, że w Polsce bardzo szybko przestanie się doceniać to, o co tyle lat walczono? Sławomir Mrożek: Jestem w Polsce już od 12 lat i powiem krótko: odkąd wyjechałem na początku lat 60., w Polsce nic się nie zmieniło. Polska jest krajem bardzo stałym. - Jak to? A kapitalizm? - W mentalności ludzi nic się nie zmieniło. - A stosunek do Zachodu? Wtedy patrzono na Zachód z podziwem i zazdrością. - To już się trochę zmniejszyło. Teraz Polska jest taka śmiała. - Czy to znaczy, że zatarł się polski kompleks? - Nie. Ten kompleks pozostaje, ale w owrotnej formie niż przedtem. - Wtedy mieliśmy poczucie niższości wobec Zachodu, a teraz czujemy wobec niego wyższość? - Mamy poczucie wyższości, ale poczucie niższości ciągle