Spektakl "Krum" izraelskiego dramaturga Hanocha Lewina w reżyserii Małgorzaty Warsickiej wszedł na afisz bielskiego Teatru Polskiego. Sobotnia premiera jest pierwszą, jaką scena zaprezentowała w nowym sezonie artystycznym.
Zdaniem Ireny Świtalskiej z bielskiego teatru, "Krum" to przesiąknięta smutkiem komedia o strachu przed życiem, o niemożliwości zmiany, o marzeniach, które nigdy nie zostaną urzeczywistnione. "Z drugiej strony to opowieść o kruchości życia i o rozpaczliwym przywieraniu do niego, szukaniu miłości i wspólnoty" – powiedziała.
Tytułowy Krum wraca z emigracji w Stanach Zjednoczonych do rodzinnego miasta, które, choć upłynęło sporo czasu, nie zmieniło się. Zastaje mieszkańców pogrążonych w marazmie, uśpionych, marzących o nadaniu sensu swojej egzystencji, która wypełniona jest powtarzalnym rytmem narodzin, wesel i pogrzebów.
"Dla mnie było istotne, jak Krum, po powrocie w rodzinne strony, konfrontuje się z rzeczywistością. On się zmienił przez swą emigrację, wrócił i patrzy na świat, który już do niego nie przystaje. Próbuje w nim znaleźć swoje miejsce i szczęście, ale wie też, że i on, i ten świat są już w innych przestrzeniach" – powiedziała reżyser Małgorzata Warsicka.
Reżyser uwypukliła w spektaklu świat z perspektywy wracającego po latach Kruma oraz jego umierającego przyjaciela Tugattiego. Obie perspektywy się zazębiają. "Robimy wywrotkę i opowiadamy też świat właśnie z perspektywy Tugattiego. Umierającego Tugattiego, a nawet Tugattiego, który już umarł i znajduje się w przestrzeni bardo. Moją inspiracją, także muzyczną, do tego jest Tybetańska Księga Umarłych i idea przestrzeni bardo, w której dusza, idąc do światła, musi przejść kolejne etapy odchodzenia, żegnania się ze światem" – powiedziała.
Zdaniem odtwórcy tytułowej roli Piotra Gajosa, "Krum" opowiada o trudach życia i to jest siła tego tekstu. "Spektakl jest o trudach życia. Każdego z nas one spotykają. Opowiada o ludziach, o nas. To jest siła tego tekstu" – powiedział.
Sztuka została wystawiona ze sporym opóźnieniem. Miała zadebiutować jeszcze w maju, ale nie stało się tak z uwagi na przedłużające się zamknięcie teatrów z powodu pandemii. "Spektakl, ze względu na sytuację, rodził się prawie dziewięć miesięcy" – powiedział Gajos.
W obsadzie spektaklu są: Oriana Soika, Marta Gzowska-Sawicka, Anita Jancia-Prokopowicz, Piotr Gajos, Grzegorz Margas, Mateusz Wojtasiński, Jadwiga Grygierczyk, Grzegorz Sikora, Jagoda Krzywicka, Adam Myrczek, Przemysław Kosiński oraz Dariusz Bury.
Spektakl wyreżyserowała Małgorzata Warsicka, którą bielska publiczność poznała z realizacji "Mistrza i Małgorzaty". Scenografię zaprojektowała Agata Skwarczyńska, a muzykę skomponował Karol Nepelski. Projekty kostiumów to dzieło Katarzyny Łozickiej-Matkowskiej, a choreografii - Anity Wach.
Bielski teatr powstał w 1890 r. Do końca II wojny światowej działał jako zawodowa scena niemiecka, a od 1945 r. - jako polska.