"Namiętności" w reż. Izabelli Cywińskiej w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Barbara Hirsz w Trybunie.
To inteligentne przedstawienie ogląda się z przyjemnością obcowania z pamiątkowym bibelotem. Starzyznę przywołuje Jan Kozikowski, mnóstwo stareńkich drzwi ustawia piętrowo jedne na drugich, sugeruje kamienicę i grając starzyzną samą w sobie, dla radości oka dodaje tam stylowy element z ramy do obrazu, tam ozdobę drewnianego zegara, tam coś jakby z serwantki. W tej beztrosko nadrealnej scenografii tajemniczy mechanizm ożywia ludzi minionych. Powołuje do życia nieistniejący już świat Żydów z opowiadań Izaaka Singera, wyczarowuje piosenki i klezmera, gdzieś w górze otwierają się drzwi i widać obraz Chagalla. Sympatyczne spotkanie z autorem, który tworzył w martwym języku, jakim jest jidysz, bo lubił pisać o duchach. Izabella Cywińska z zamiłowaniem do gawędziarstwa, do zwykłego rozmawiania ze swoimi widzami o życiu inscenizuje opowiadania Singera, by wspólnie podpatrzeć, jak się tka ta Boża podszewka z ludzkich namiętności i przypadłości.