- Nie dajmy się wrobić w generalne finansowanie tej instytucji - nawoływał radny Wiesław Kobyliński.To zdanie podzielała większość jego kolegów z komisji kultury. Postanowiła ona zająć się pieniędzmi na operę przy okazji dyskusji o budżecie miasta.
Jest potężny gmach do utrzymania, mleko się rozlało - opisywał sytuację z operą Wiesław Kobyliński z SLD. - Na otwarcie ma być "Straszny Dwór". Ale to może być straszny dwór dla miasta na wiele lat. Radni dyskutowali w środę na temat finansowania Opery i Filharmonii Podlaskiej. Niedawno marszałek, któremu podlega ta instytucja, poprosił miasto o dołożenie czterech milionów złotych do jej utrzymania. W środę Anna Pieciul z miejskiego biura kultury i ochrony zabytków uspokajała radnych, że w budżecie miasta nie ma pozycji: utrzymanie opery. - Nie jest wpisana tak, jak chciał marszałek - zaznaczyła Anna Pieciul. - Półtora miliona złotych przeznaczonych jest na konkretne projekty, na zakup usług z dziedziny kultury. - Ale to będzie jakiś przetarg? - dopytywał Mariusz Gromko z klubu PiS. - Bo w ten sposób to i Opera Narodowa może nam coś sprzedać. Niektórzy radni dokładnie wczytali się w kosztorys, przedstawiony przez szefa opery.