Budowana z rozmachem opera ma być kulturalną wizytówką regionu. Tymczasem władze województwa bagatelizują narastający od miesięcy konflikt między orkiestrą a dyrektorem Filharmonii i Opery Podlaskiej Marcinem Nałęcz-Niesiołowskim. Jakby nie zdawały sobie sprawy, że doprowadzić to może do spadku rangi artystycznej placówki, a w dalszej perspektywie nawet jej paraliżu.
Marszałek Jarosław Dworzański w marcu zadecydował o przedłużeniu kontraktu Marcinowi Nałęcz-Niesiołowskiemu, a dopiero dwa tygodnie temu zapytał pracowników filharmonii, co o tym sądzą. W głosowaniu, które zorganizował Związek Pracowników Opery i Filharmonii Podlaskiej, liczący ponad 80 osób, orkiestra była w blisko 80 proc. przeciwna przedłużeniu umowy dyrygentowi. Drugi związek zawodowy (chórzystów) opowiedział się za dyrektorem. Tylko że ten przyjął ich do pracy. Niewygodny związek - W głosowaniu brała udział część pracowników artystycznych i nie wszyscy wypowiedzieli się negatywnie - mówi dyrektor Marcin Nałęcz-Niesiołowski. - Dotarły do mnie informacje o tym, ale skupiam się na planach artystycznych i bieżących problemach, np. próbie zmniejszenia przez ministerstwo dotacji o kwotę 625 tys. zł. Można jednak przypuszczać, że marszałek zapytał muzyków o zdanie w sprawie przedłużenia kontraktu jedynie pro forma, bo w