Pracownicy białostockiej filharmonii weszli w spór zbiorowy z szefem placówki Marcinem Nałęcz-Niesiołowskim. Dyrygent udaje, że sprawy nie ma.
Mimo że o złym traktowaniu podwładnych mówi się od dawna, nikt z pracowników nie odważył się oficjalnie przeciwstawić się sławnemu dyrygentowi. Aż do teraz. Spór dotyczy nowego regulaminu premiowania. Według pracowników jest on dla nich wyjątkowo niekorzystny, ponieważ daje dyrektorowi całkowite prawo do decydowania o kwocie premii. Załoga wolałaby zaś, aby zasady były jasno sprecyzowane i nieuzależnione od dobrej woli szefa. - Obawiamy się, że pan dyrektor będzie nagradzał "swoich", a reszcie dawał niezbędne minimum - narzekają muzycy, którzy poinformowali nas o problemie. Chórzyści przyszli z pomocą Pierwsza próba wprowadzenia w życie nowego regulaminu nastąpiła w połowie ubiegłego roku. Związek Pracowników Opery i Filharmonii Podlaskiej (wówczas jedyny związek zawodowy w filharmonii) nie zgodził się na zmianę regulaminu i sprawa ucichła. Jesienią, gdy nieoczekiwanie powstał drugi związek, składający się głównie z chórz