W jaki sposób zaadaptować opuszczoną fabrykę przy Częstochowskiej, aby stworzyć w niej scenę dla niezależnych teatrów? Nie będzie to takie łatwe - ostrzega konserwator zabytków.
Pięć miesięcy temu wiceprezydent Tadeusz Arłukowicz, odpowiedzialny za kulturę, zapowiedział, że XIX-wieczny budynek należący do dawnego zespołu włókienniczego Chany Marejn i Wolfa Zilberblatta przy ul. Częstochowskiej 14/2 nie zamieni się w biura czy mieszkania. Fabryka, w której przez pięć lat działał squat, gdzie młodzi ludzie stworzyli, co prawda nielegalnie, centrum kultury alternatywnej, ma znów pełnić funkcję kulturalną. Miasto widzi tu miejsce dla bezdomnych do tej pory niezależnych teatrów, m.in. Kompanii Doomsday i Akcji Dzrt, skupionych w Stowarzyszeniu Promocji Artystycznej. Wczoraj zainteresowane strony po raz pierwszy zrobiły wizję lokalną fabryki, aby sprawdzić, czy miejsce nadaje się do takiego zagospodarowania. Towarzyszył im konserwator zabytków. - Widzę, że potrzeby i oczekiwania tych młodych ludzi są olbrzymie i nie do końca podoba mi się ich wizja. Obiekt jest pod moją opieką i nie chcę, by drastycznie ingerowano w jego