1. Rzadko w teatrze zdarzają się sezony rewolucyjne. Jeśli się zdarzają, ich rewolucyjność nie wynika z kalkulacji twórców, bo przecież ci nie planują sezonów, tylko robią kolejne spektakle budując swój teatr i jego język. Ten sezon nie był rewolucyjny. Ale był barwny i ciekawy - Piotr Gruszczyński podsumowuje w Tygodniku Powszechnym sezon teatralny 2004/2005.
2. Zmarł Jerzy Grzegorzewski. Rozmiar tej straty jest nie do oszacowania. 3. Utrwala się i rozszerza swe strefy wpływów teatr żywy, tworzony blisko życia, blisko widzów i ich problemów. Teatr ryzykowny, odważny, poszukujący prawdy i nowych sposobów docierania do widza. Co ciekawe, teatr ten wycieka znowu z Warszawy do mniejszych ośrodków, gdzie młodym reżyserom łatwiej zdobyć zaufanie dyrektora, gdzie dyrektorzy łakną eksperymentu i niepokoju, gdzie święty spokój nie jest w najwyższej cenie. Na przykład Wałbrzych, na przykład Wrocław (Teatr Współczesny), na przykład Gdańsk (Teatr Wybrzeże), na przykład Poznań (Teatr Polski), na przykład Legnica. Od nowego języka nie ma już odwrotu. Zaraz stanie się konwencją. Pojawiają się już nawet "tureckie podróbki" nowego teatru. Ciekawe, kto wyrwie się przed szereg? Może niespokojny Jan Klata? 4. Giganci mają się świetnie. Dwa spektakle Krystiana Lupy właściwie czynią sezon: "Niedokończony utwór