"Nastazja Filipowna" w reż. Andrzeja Domalika w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Wiesław Kowalski w serwisie Teatr dla Was.
Sięgająca do pomysłu Andrzeja Wajdy inscenizacja "Nastasji Filipownej" w Teatrze Ateneum, wydaje się nie do końca wykorzystywać możliwości interpretacyjne tkwiące w tekście Fiodora Dostojewskiego. Niedosyt pozostawia zarówno adaptacja Andrzeja Domalika, w której dyscyplina myśli jest aż nazbyt przewidywalna, jak i nie do końca wiarygodne psychologicznie postaci dwóch protagonistów. W rezultacie na małej Scenie 61 oglądamy niewiele ponad godzinne widowisko toczące się w niezbyt rozgorączkowanym i mało zdyszanym rytmie, pozbawione silniej rozedrganych emocji i sugestywnych obrazów wychodzących poza realizacyjną poprawność. I choć spektakl ogląda się bez znużenia, to nie zapada nam w pamięci na dłużej. Domalik, korzystając z pomysłu Wajdy siłą rzeczy musiał skupić się na kwestiach moralnych i zaślepieniu ideologią, w swojej adaptacji nie ucieka również od pokazania próby przemiany duchowej i poszukiwań religijnych bohaterów. Aktorsko