Festiwal Beckettowski Transpozycje podsumowuje Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.
Świetny monodram Martina Wuttke, interesujący (choć bez olśnień) występ Conora Lovetta [na zdjęciu], pięknie przeczytany przez Alicję Bienicewicz fragment "Watta"- to najlepsze rzeczy z trzydniowego festiwalu Transpozycje. Becketta gra się mało; choć nikt nie podaje w wątpliwość wartości jego dzieła, bytuje ono na obrzeżach głównych teatralnych nurtów. Przynajmniej w Polsce, gdzie od wielu lat nie powstało wybitne beckettowskie przedstawienie. Beckettem zajmują się pokątnie i podziemnie entuzjaści, od czasu do czasu pokazujący publicznie rezultaty swojej pracy. Dobrze więc, że festiwal w Łaźni przypomniał tę twórczość - również teksty mniej znane - pokazał też skalę trudności, z jakimi zmagać się muszą ci, którzy zabierają się za Becketta. Ale też - paradoksalnie - że nie taki on straszny, że można tymi dziwnymi, niezwykłymi tekstami przejąć, wzruszyć i rozbawić widzów. Na fotografiach rozwieszonych w piwnicy Łaźni widzimy Be