- Najbardziej chciałbym zrobić coś z wewnątrz siebie, próbować, szukać, nawet jak ma nic z tego nie wyjść. Nie wiem, czy jest coś lepszego niż poczucie tworzenia - mówi Bartosz Bielenia, aktor Nowego Teatru w Warszawie, w rozmowie z Łukaszem Saturczakiem w Dwutygodniku.
ŁUKASZ SATURCZAK: Spotkanie z aktorem nie na scenie, tylko w czasie rozmowy, zawsze niesie ze sobą możliwość rozczarowania osobą, która każdego dnia przedstawia nam świat w nie swoim imieniu... BARTOSZ BIELENIA: Aktor, który kończy szkołę, powinien przy odbiorze dyplomu podpisać klauzulę, że od teraz będzie wypowiadał się wyłącznie wyuczonym na pamięć tekstem napisanym przez kogoś innego. A co powiedzieć o Bartoszu Bieleni, aktorze, który jest na scenie, odkąd skończył siedem lat? 1999 rok, Białystok, tytułowa rola w "Małym Księciu" Tomasza Hynka, kolejne osiemnaście to już życie na scenie. Rodzice pchali do teatru? - Nie, wręcz przeciwnie. Do teatru uciekałem. Rodzice, mimo że nie dawali tego po sobie poznać, bardzo nie chcieli, żebym grał. Przed "Małym Księciem" zapytałem, czy mogę iść na casting, mama powiedziała, że w porządku, mogę sobie iść, a po latach przyznała, że była pewna mojej porażki. Myślała, że da mi ona d