- Mamy tak zmienny czas, tak bardzo się wszystko przewartościowało. Mnie jest ciężko to wszystko pogodzić - te spotkania, kawy, wizyty, wywiady. Dopiero uczę się sklerozy - mówi aktorka Barbara Krafftówna.
Staranny, ba, perfekcyjny makijaż, piękna biżuteria, kapelusik... - A czego się pani spodziewała? No właśnie tego, co widzę. Dzieła sztuki. Ale chce się pani jeszcze tak szykować? - Cóż to za pytanie? Oczywiście, że mi się chce. Bez tego ani rusz, źle się czuję. Robienie makijażu trwa zwykle około godziny. Robię go oczywiście sama - nauczyłam się swojej skóry, obserwuję jak dojrzewa, zmienia się. Potem układam fryzurę. Na scenie zwykle gram w perukach, ale życie to nie scena. Tego uczył Iwo Gall. Tempa pani nie zwalnia. Gra w teatrze u Krystyny Jandy, pracuje nad nowym spektaklem, ma pani spotkania autorskie, ciężko się panią umówić. - A wie pani, jak mnie jest ciężko to wszystko pogodzić - te spotkania, kawy, wizyty, wywiady. Dopiero uczę się sklerozy. Przez całe życie zawodowe prowadzę kalendarz. Ledwie wyjdę z ubikacji, majtki wciągnę, a już lecę zapisać, o jakim to temacie właśnie rozmawiałam przez telefon. A wracając do