EN

29.11.2021, 11:00 Wersja do druku

Balladynka

„Balladyna” Juliusza Słowackiego w reż. Wojciecha Adamczyka w Teatrze Telewizji. Pisze Rafał Węgrzyniak w portalu Teaatrologia.info

fot. mat. Filmu Polskiego

Wojciech Adamczyk, mający 62 lata aktor i reżyser teatralny, znany przede wszystkim jako realizator współczesnych seriali obyczajowych o charakterze komediowym, przygotował telewizyjną wersję Balladyny Juliusza Słowackiego. Dwadzieścia trzy lata temu, w marcu 1998, Adamczyk wystawił Balladynę w Teatrze Powszechnym w Łodzi i jest to jedyny jak dotąd dramat romantyczny w jego dorobku.

Czwarta już w dziejach Teatru Telewizji, dwugodzinna Balladyna wyreżyserowana przez Adamczyka, toczy się w zgodnych z didaskaliami Słowackiego realistycznych i monumentalnych dekoracjach (scenografia Marek Chowaniec) zbudowanych w halach zdjęciowych. Kolejne sekwencje rozgrywają się w rzadkim lesie z grubymi pniami drzew nad porośniętym trzcinami brzegu jeziora Gopło, w celi Pustelnika-Popiela, w drewnianej chacie Wdowy, w namiocie rycerskim, na zamku Kirkora i w sali królewskiej w Gnieźnie. Obok realnych ludzi w spektaklu uczestniczą duchy i trzy osoby fantastyczne, niewidoczne często dla innych postaci, a wpływające, dzięki magicznym zabiegom, na ich zachowania: nimfa Goplana wraz z dwoma pomocnikami – Chochlikiem i Skierką. Ponieważ Słowacki zaznaczył, że Balladyna dzieje się „za czasów bajecznych”, a łączy elementy kultury pogańskiej Słowian i średniowiecznej Europy, więc Adamczyk odwołał się do stylistyki kręconych obecnie filmów z kręgu fantasy, jak Władca Pierścieni czy Wiedźmin. Przy czym kostium i peruka Goplany oraz jej sług wywodzą się bodaj aż z wątku Tytanii, w rozgrywającej się również w znacznym stopniu w lesie ekranizacji Snu nocy letniej Williama Shakespeare’a dokonanej przez Maxa Reinhardta w roku 1935. W każdym razie Adamczyk, mając do dyspozycji dzisiejszą technikę telewizyjną wyeksponował w Balladynie wszystkie cudowne pojawienia i zniknięcia, przemieszczenia czy metamorfozy, jak Grabca w wierzbę i na odwrót. Ale ponieważ stosował wyłącznie konwencjonalne rozwiązania znane z filmowych baśni i opowieści fantasy, nadał przedstawieniu tonację nieco infantylną.

W swej realizacji, opartej na samodzielnie opracowanym scenariuszu, Adamczyk dokonał szeregu skrótów, ale też istotnych zmian, zwłaszcza w zakończeniu. Sprawcą upadku Balladyny bynajmniej nie jest w spektaklu Bóg chrześcijański, którego obecność podkreśla krucyfiks ustawiony obok tronu w trakcie procesu sądowego, lecz Goplana, która w dramacie Słowackiego z początkiem aktu V odlatuje wraz ze stadem żurawi znad jeziora Gopło. Na początku przedstawienia, w dodanej sekwencji, jest Goplana świadkiem gwałtownego zbliżenia erotycznego Balladyny i Grabca w stodole. Zazdrosna o seks i pożądanego Grabca Goplana w spektaklu działa do końca, bo właśnie ona wymierza karę Balladynie. Słowacki wyraźnie zapisał, że po trzykrotnym wydaniu przez Balladynę wyroku śmierci na samą siebie za otrucie Kostryna, zamordowanie siostry Aliny i wyrzeczenie się matki „piorun spada i zabija królową”. Kanclerz wówczas orzeka: „Król-kobieta piorunem boskim zastrzelony”. W spektaklu Adamczyka natomiast po rozprawie Balladyna , nadeptuje butami na maliny rozsypane na posadzce zamku przez złośliwą Goplanę, wpada w poślizg i tracąc równowagę przewraca się do tyłu, uderzając głową o schody prowadzące do podwyższenia, na którym stoi tron. Tuż przed śmiercią oczami konającej Balladyny, leżącej na podłodze, widzimy na bezbarwnym i przekrzywionym kadrze chór duchów złożony ze wszystkich ofiar zbrodniarki śpiewający wraz z Goplaną piosenkę o malinach niczym spóźnioną przestrogę.

Przypomniało mi się natychmiast głośne przedstawienie Aleksandra Bardiniego, powstałe w okresie socrealizmu w Warszawie w sezonie 1953/54, w którym Balladyna umierała na atak serca, a nie rażona piorunem, uznanym przez marksistów za przejaw chrześcijańskiego fideizmu. Jednak Adamczyk bynajmniej nie starał się zracjonalizować dramatu Słowackiego, skoro dominującą rolę w spektaklu wyznaczył nimfie Goplanie. Trudno wręcz odgadnąć czemu miała służyć owa zasadnicza rewizja, lecz na pewno pozbawiła dramat cech moralitetu i zarazem tragedii. Adamczyk w konsekwencji musiał też pominąć ironiczny Epilog, w którym dziejopis Wawel komentuje na żądanie publiczności właśnie ukazaną śmierć w wyniku porażenia przez piorun.

Na pozbawienie Balladyny zarówno tragizmu, jak i ironii, miały też wpływ decyzje obsadowe Adamczyka. Główne role powierzył on bowiem aktorom bez jakichkolwiek doświadczeń scenicznych w zakresie romantycznych tragedii. Wbrew tradycji teatralnej, nakazującej grać Balladynę aktorkom silnym, wręcz o męskich cechach, jak Stanisława Wysocka, Adamczyk w tytułowej roli obsadził znaną mu z planu serialu telewizyjnego Katarzynę Ucherską, niską brunetkę z wielkimi oczami, będącą ucieleśnieniem typu kobiety-dziecka i mającą talent raczej komediowy. Balladyna, z powodu warunków fizycznych Ucherskiej, wygląda w niektórych sekwencjach mimowolnie groteskowo. Po zasztyletowaniu Grabca, z policzkami umazanymi krwią przypomina nie tyle lady Makbet, lecz dziewczynkę po zjedzeniu tabliczki czekolady. Kuriozalnie prezentuje się w zbyt wielkiej dla niej zbroi rycerskiej w namiocie i wreszcie, siedząc na tronie w przekrzywionej koronie. Poza tym mężem Balladyny, Kirkorem, z twarzą pokrytą bliznami, został w spektaklu Adrian Zaremba, będący odtwórcą partnera dziewczyny granej przez Ucherską w serialu Adamczyka. Przejawem przypadkowości obsady jest również powierzenie roli Wdowy, znanej z grania postaci komicznych, w tym w najpopularniejszym serialu Adamczyka, Dorocie Choteckiej, Kirkora zaś Grzegorzowi Daukszewiczowi, a więc aktorom pozbawionym rysów plebejskich. W rezultacie Wdowa przestała być prostą wieśniaczką, której córka się wstydzi na dworze. Identycznie Grabiec nie jest w przedstawieniu bynajmniej z chłopa królem. Z podobnych powodów niejasną figurą stał się pasterz Filon Kacpra Matuli. Przesadnie demoniczny był dla odmiany Fon Kostryn Modesta Rucińskiego z wytrzeszczonymi oczami. 

W konsekwencji najbardziej sugestywnymi postaciami w przedstawieniu są osoby fantastyczne: Goplana Lidii Sadowej z twarzą wykrzywioną grymasami pożądania bądź zazdrości oraz wykonujący jej polecenia z dezynwolturą, zaprawioną odrobiną melancholii, Skierka Sławomira Grzymkowskiego. Rezultat ten nie wystawia jednak najlepszego świadectwa Adamczykowi jako reżyserowi, który nie wierzy w siłę dramaturgii Słowackiego i wpisuje ją w konwencję kina fantasy. 

Balladyna, Autor: Juliusz Słowacki; scenariusz i reżyseria: Wojciech Adamczyk; scenografia: Marek Chowaniec; kostiumy: Katarzyna Adamczyk; muzyka: Piotr Salaber; zdjęcia: Łukasz Łasica. Teatr Telewizji, premiera 22 listopada 2021.