„Królowa Śniegu” Małgorzaty Dzierżon z muz. Antoniego Vivaldiego i Maxa Richtera w Operze Wrocławskiej. Pisze Ewa Mecner na blogu Artystyczne Spojrzenie.
Pierwsza w tym sezonie premiera w Operze Wrocławskiej została przygotowana przez znakomitą choreografkę i tancerkę, kierowniczkę operowego zespołu baletowego Małgorzatę Dzierżon, której poprzedni spektakl baletowy NAPOLI 1881 po prostu mnie zachwycił. Tym razem również współczesne baletowe przedstawienie, zainspirowane zostało dziełem XIX-wiecznego mistrza, Jana Christiana Andersena - baśnią "Królowa Śniegu", napisaną w 1844 roku. Opowieść o Gerdzie i Kaju, zaprzyjaźnionych dzieciach, żyjących w domku pełnym róż (warto zwrócić uwagę na ten motyw pojawiający się w spektaklu w różnych kontekstach), powstała nie w oparciu o folklor, lecz z wyobraźni duńskiego pisarza.
Historia przyjaźni i wędrówki, w poszukiwaniu Kaja, który zauroczony piękną Królową Śniegu, bez namysłu rusza do jej lodowego pałacu, kryje w sobie wiele niespodzianek. Popularna andersenowska opowieść była wielokrotnie adaptowana, a postać Królowej porywającej małego, grzecznego dotąd chłopca, który pod wpływem odłamka szkła w oku stał się zły i nieznośny, była już wielokrotnie analizowanym archetypem postaci zimnej, pięknej i niebezpiecznej kobiety. Jednak tym razem, we wrocławskim spektaklu operowym, Królowa stała się zupełnie inna. Nonoko Miyamoto w srebrzysto białej sukni oczarowuje Kaja, w którego oku tkwi odłamek lustra upuszczony przez nieuważne Czarty w trakcie powietrznych akrobacji. Spektakl jest bowiem co prawda oparty o klasyczną, znaną wszystkim opowieść, ale z atrakcjami szalenie nowoczesnymi i znakomicie wpisującymi się w narrację o Gerdzie, która za wszelką cenę chciała odzyskać przyjaciela i uwolnić go od działania magicznego lustrzanego odłamka. Pomaga jej w tym mnóstwo osób, ale niektóre z nich chcą ją zatrzymać i dopiero pomoc czarnego kruka sprawia, że poszukiwania zostają uwieńczone sukcesem. Bo to ona, Gerda, jest tu główną bohaterką.
Daniel Algudo Gallardo w fantazyjnym pierzastym stroju w spektaklu naprawdę "tańczy" w powietrzu, a przy tym walczy, odstrasza wrogów i unosi do góry Gerdę, chroniąc ją przed niebezpieczeństwami. Znakomicie dobrana obsadowo Gerda (Miho Okamura) ma w sobie lekkość i dziecięcość i jest po prostu strzałem w dziesiątkę, jeśli chodzi o wybór tancerki, która kreuje tę bajkową postać bardzo wiarygodnie. Pod skrzydłami kruka Gerda przemierza świat w poszukiwaniu miejsca, w którym znajduje się pałac Królowej Śniegu i Kaj, powoli stający się zimny i zły, pozbawiony uczuć i zapominający o dawnej przyjaciółce. Doskonale obrazuje to jego kostium, który początkowo tylko częściowo pokryty jest srebrem, upodobniając go do innych mieszkańców pałacu królowej zamienionych przez nią w bezwolne srebrzyste istoty - dworzan pozostających na jej rozkazy.
Kostiumy w spektaklu (Małgorzata Słoniowska) są po prostu zjawiskowe i niezwykle fantazyjne - od Kwiatowej Wróżki w sukni z kolorowych kwiatów i jej kwietnych towarzyszek, po groźne czorty i czarne rozbójniczki, które dosłownie sfruwają na scenę. Stroje postaci doskonale harmonizują z nowoczesną scenografią i projekcjami multimedialnymi Mikkiego Kunttu, który stworzył na scenie otwartą grotę, specyficznie oświetloną i wieloplanową, dzięki czemu postacie niemal jak w Cirque du Soleil unoszą się z góry do dołu (jak kruk), czy w poprzek sceny (jak Królowa Śniegu "płynąca" na krze, a nie jak dotąd, w innych przedstawieniach, w zaprzęgu, do którego Kaj zwykle dołączał ze swoimi saneczkami). Kostiumy sygnalizują też zmieniającą się porę roku.
Niezwykła jest też muzyka brawurowo zagrana przez Orkiestrę Opery Wrocławskiej pod batutą Rafała Karczmarczyka (znakomicie czujący barok Adam Czermak na skrzypcach solo!). W spektaklu wykorzystano wersję cyklu "Cztery pory roku" Vivaldiego, zremasterowaną przez brytyjskiego kompozytora muzyki współczesnej Maxa Richtera, która bardzo płynnie i subtelnie, w zwolnieniach wydobywa całe wizualne piękno stworzonych układów choreograficznych. Tancerki zdają się leciutkie jak piórka albo śnieg, który pod koniec spektaklu otacza Królową Śniegu. Dodatkowe delikatne efekty dźwiękowe jak śpiew ptaków podkreślają baśniowość fabuły. Ten baletowy spektakl to efekt doskonałego zestrojenia dawnej i współczesnej muzyki, tradycyjnego baletu i nowoczesnych cyrkowych akrobacji, co urozmaica tę baśń i sprawia, że przez sześćdziesiąt minut oglądamy i słuchamy "Królowej Śniegu" z zapartym tchem. Polecam!