Przed dziesięciu laty Winehouse gościła na deskach teatru jako kontrkulturowa buntowniczka, a jednocześnie skazana na klęskę ofiara zachłanności przemysłu muzycznego. Wraca jednak w zupełnie innej opowieści - pisze Michał Centkowski w „Vogue Polska”.
Amy Winehouse była idolką. Uwielbiana przez miliony, piekielnie utalentowana, niedająca się zaszufladkować – niemal przez całe dorosłe życie zmagała się z uzależnieniem od alkoholu, narkotyków, toksycznego partnera. Życie i tragiczna śmierć brytyjskiej artystki, okrzykniętej nadzieją rocka, wciąż fascynują twórców różnych dyscyplin.
Przed dziesięciu laty Winehouse gościła na deskach teatru jako kontrkulturowa buntowniczka, a jednocześnie skazana na klęskę ofiara zachłanności przemysłu muzycznego - w brawurowej interpretacji Agnieszki Kwietniewskiej, pojawiła się w politycznym spektakl O dobru duetu Strzępka/ Demirski. Teraz powraca na scenę w przedstawieniu Rehab – najnowszej premierze Teatru Żydowskiego w Warszawie. Wraca jednak w zupełnie innej opowieści.