W całej dyskusji o teatrach miejskich finansowanych przez państwo jednego ciągle nie bierze się pod uwagę-że ten system, który teraz mamy, działa źle, i że te teatry, na które tak liczymy, są prowadzone źle. Ani nie produkują wielkiej sztuki, ani nie mają świetnej frekwencji, ani nie budują nowych relacji między widzami - pisze Michał Zadara w Krytyce Politycznej.
Ja też lubię komunikację miejską, bo sześć lat spędziłem w kraju, gdzie ją sprywatyzowano i w dużej mierze zlikwidowano, i widziałem, jak to wpływa na stosunki międzyludzkie (źle). I też lubię teatry miejskie, bo sześć lat spędziłem w kraju, gdzie obalono państwowy mecenat sztuki i widziałem, jak to wpłynęło na poziom życia w miastach (źle). W kraju, gdzie spędziłem sześć lat, młodzież nie ma czym pojechać ani dokąd pojechać, więc siedzą w swoich domach, w piwnicach palą trawę i oglądają filmy na wideo. Więc ja też uważam, że teatry miejskie są ekstra i są wielkim osiągnięciem kultury europejskiej. W całej dyskusji o teatrach miejskich finansowanych przez państwo jednego ciągle nie bierze się pod uwagę-że ten system, który teraz mamy, działa źle, i że te teatry, na które tak liczymy, są prowadzone źle. Ani nie produkują wielkiej sztuki, ani nie mają świetnej frekwencji, ani nie budują nowych relacji między widzami.