- Dopiero co uporaliśmy się z zalaniem teatru. Remont, podczas którego jednak normalnie funkcjonowaliśmy, zakończyliśmy w lutym. Frekwencja na widowni w tym czasie to 97 procent! I po bardzo udanej marcowej premierze, kiedy już mieliśmy nadzieję, że wreszcie rozwiniemy żagle, los wystawił nas na kolejną próbę - mówi Michał Derlatka, reżyser, dyrektor gdańskiego Teatru Miniatura, kolejny bohater cyklu "Artyści w czasie zarazy".
Komu w obecnej sytuacji jest trudniej? Michałowi Derlatce - reżyserowi czy Michałowi Derlatce - dyrektorowi teatru? - Gdyby Michał Derlatka nie był dyrektorem teatru, to miałby teraz bardzo duży problem. Stanowisko jednak jakąś stabilność finansową gwarantuje. Reżyserom jest o wiele trudniej, choć czas dla dyrektorów też nie jest łatwy. Działalność teatru niby jest zawieszona, można byłoby pomyśleć, że nic nie robimy, a my działamy na pełnych obrotach! Szukamy sposobów na funkcjonowanie w tej dziwnej sytuacji, szukamy partnerów, pieniędzy, pomysłów na działalność online. Dla mnie, dyrektora to wyzwanie. Martwię się też sytuacją naszych aktorów i pracowników technicznych. Ich zarobki zależą przede wszystkim od ilości zagranych spektakli - kiedy nie grają albo nie obsługują przedstawień, są na pensji minimalnej, co stanowi jedynie część ich zwykłych zarobków. Teatr zamknięty do odwołania. - Odpowiedź na pytanie "do kiedy?