Znakiem rozpoznawczym "Maskarady" w reżyserii Walerija Fokina są przepiękne, bajecznie kolorowe kostiumy, zaprojektowane sto lat temu przez Aleksandra Gołowina - pisze Jarosław Klebaniuk w Teatrze dla Was, o przedstawieniu Teatru Aleksandryjskiego z Petersburga, pokazanym w ramach Olimpiady Teatralnej.
Anonimowe postaci, które zostały w nie ubrane w spektaklu tworzyły zmieniające się, dopracowane w najmniejszych szczegółach układy pantomimiczne i choreograficzne. Niedościgłość tych kilku scen sprawiła, że spektakl wart był obejrzenia. Co do wątku zasadniczego, miłosno-kryminalnego, to ograniczały go ramy dramatu Michaiła Lermontowa. Pomimo deklaracji, że wybrano sceny odnoszące się do współczesności, jakoś trudno było znaleźć takie odniesienia. Ale chyba nie to było głównym celem twórców przedstawienia. Fabułę można by streścić krótko: młoda żona rosyjskiego arystokraty wróciła z balu maskowego bez bransoletki, starszy mąż posądził ją o niewierność i pomimo jej zaprzeczeń tak długo podsycał w sobie urazę i chęć zemsty, aż w końcu ją otruł, a gdy udowodniono mu, że się mylił, zwariował i umarł, prawdopodobnie popełniwszy samobójstwo. Na początku drugiego aktu, przed zamkniętą jeszcze kurtyną, aktor grający Jew