EN

24.03.2025, 11:56 Wersja do druku

Anioły w Warszawie

„Anioły w Warszawie” Julii Holewińskiej w reż. Wojciecha Farugi w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.

fot. Karolina Jóźwiak

Mamy oto Warszawę w połowie lat 80-tych, do Polski właśnie dociera tajemnicza nieuleczalna choroba, która atakuje przede wszystkim homoseksualistów. Ale AIDS dotknie w większym lub mniejszym stopniu wszystkich bohaterów naszej opowieści.

Poznajemy Jacka (Jan Sałasiński), marzącego o byciu aktorem młodego chłopaka zaprzyjaźnionego z Syreną (Helena Urbańska), stałego bywalca pikiet, którego matka (obłędna rola Agnieszki Wosińskiej) pracuje jako sekretarka w SB. Jej szefem jest pozbawiony skrupułów oficer Rafał (wreszcie rola godna talentu Piotra Siwkiewicza), odpowiedzialny za akcję Hiacynt, mający informatorów w stołecznym światku i półświatku, wśród nich jest również ekskluzywna prostytutka Iwona (Anna Gajewska). Poznajemy także dwóch bokserów Waldka i Fabiana (znakomite role Damiana Kwiatkowskiego i Konrada Szymańskiego) oraz –  żonę Waldka – Beatę (fantastyczna Anna Szymańczyk), która będzie musiała przedefiniować treść przysięgi małżeńskiej, i która… ale to zobaczcie sami… Jest także elita tamtych czasów – wybitna aktorka Danuta, której postać jest inspirowana historią Haliny Mikołajskiej (poruszająca rola Małgorzaty Niemirskiej), oraz ważny reżyser Michał (świetny Marcin Bosak) i jego kochanek – Henryk (Łukasz Wójcik). Z powagi sytuacji w związku z epidemią zdaje sobie sprawę chyba tylko Zofia (wspaniała rola Katarzyny Herman), do której gabinetu w Szpitalu Zakaźnym na Wolskiej prędzej czy później trafią wszyscy bohaterowie naszej historii, w tym chory na hemofilię poeta Sebastian (Paweł Tomaszewski), nieskrycie się w lekarce podkochujący, który zarazi się wirusem podczas przetaczania krwi. Tyle w największym skrócie, bo opowieść jest zaiste epicka, 3 i ½ h, zapewniam jednak, że wziąwszy za twarz w pierwszej – prowokacyjnie statycznej scenie z komunikatami z Dworca Centralnego, będącego wówczas głównym miejscem spotkań homoseksualistów w Warszawie – trzyma bez litości do samego końca.

Podobnie jak u Kushnera czy Warlikowskiego, którymi twórcy się inspirowali, ten spektakl – to co prawda fotografia, na której udało się uwiecznić fragment Warszawy tamtych czasów (kostiumy Katarzyny Borkowskiej, chapeau bas!) – ale również rzecz wyjątkowo uniwersalna. Bo i tam i tu AIDS jest jedynie pryzmatem, przez który przyglądamy się wówczas żyjącym ludziom, ich – marzeniom, pragnieniom, lękom, czy – dziś nam już nie znanym dylematom, przede wszystkim jednak – przyglądamy się uczuciom, bez których to wszystko byłoby nie do zniesienia.

Bo w życiu – jak usłyszymy w finale – najważniejsza jest miłość.    

I chuj. (sic!)

Z grubsza właśnie o tym jest to – piękne, porywające, poruszające i empatyczne, ważne i potrzebne, świetnie wymyślone, napisane i brawurowo zagrane – przedstawienie.

Tytuł oryginalny

ANIOŁY W WARSZAWIE

Źródło:

www.rafalturow.ski/teatr

Link do źródła