- To dla mnie trochę skok w nieznane - mówi Andrzej Kosendiak, dyrektor generalny festiwalu Wratislavia Cantans, który na tegoroczną edycję przygotowuje wraz z reżyserem Pawiem Passinim inscenizowaną wersję "Widm" Stanisława Moniuszki.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI: Pamięta pan swoją pierwszą Wratislavię? ANDRZEJ KOSENDIAK: Pamiętam pierwszy koncert mojego zespołu Collegio di Musica Sacra w 1991 r. Wykonaliśmy min. "Dixit Dominus" Handla z zespołem instrumentów dawnych. To było dla nas wielkie wydarzenie. Kiedy został pan szefem filharmonii i festiwalu, od razu było jasne, że dyrektorem artystycznym powinien zostać ktoś z zagranicy? - Nie. Chciałem, by szefem został artysta wybitny. Festiwal od momentu założenia był poświęcony muzyce, w której głos ludzki jest w centrum zainteresowania kompozytorów. Taka idea przyświecała Andrzejowi Markowskiemu, twórcy Wratislavii Cantans. Miałem mocne przekonanie, że szefem artystycznym powinien być artysta, nie menedżer, ktoś, kto czuje muzykę wokalną, dzieła wokalno-instrumentalne. Raczej nie chodziło tutaj o narodowość, tylko o to, by twarzą festiwalu był artysta o dużym dorobku właśnie w tym obszarze muzyki. Ktoś taki jak Paul McCrees