Mam nieodparte wrażenie, że poznańskiej władzy jakoś szczególnie zależy na tym, żeby w Poznaniu żadnej kultury i sztuki, broń Boże, nikt nie tworzył. Co więcej, sądzę, że władza poznańska ma w tej kwestii pełne poparcie większości mieszkańców. Nadto śmiem twierdzić, że spychanym do podziemia poznańskim artystom wyjść może to tylko na dobre - Marcin Muth w liscie do Gazety Wyborczej - Poznań.
Ostatnia chryja wywołana porachunkami wewnętrznymi w łonie matki naszej obywatelskiej wyciągnęła znowu na światło dzienne odwieczny poznański problem. Co zrobić z tą cholerną kulturą i sztuką? Do jedzenia to to się przecież nie nadaje. No i sprzedać trudno. Taki artysta, jeden z drugim, do pięciu nie zliczy, osiedla nie zbuduje ani do Ligi Mistrzów nie awansuje. Inwestycja bez przyszłości. Niegospodarność w czystej formie. A jeszcze pyskuje. Jeszcze judzi. Bruździ i złorzeczy. Ładuje się ze swoimi imponderabiliami gdzie nie trzeba. Po pieniądze przychodzi, niezrozumiałe projekty robi, uczucia obraża i denerwuje normalnie jak nie wiem. Ambicje młodego Wicka Poszło tym razem o to, że niektórym artystom poznańskim podoba się Palikot, a niektórym politykom poznańskim się nie podoba. Nic ciekawego i nadzwyczajnego. De gustibus non est disputandum. Kilka osób się stuknęło w głowę, o co chodzi wiarusom z Ósemek. Kilka wyśmiało rozmagnet