EN

31.05.2021, 12:05 Wersja do druku

Alicja ucieka na skróty

"#FollowTheRabbit" w reż. Wojciecha Jaworskiego z Teatru im. Horzycy w Toruniu na XXV MFT Kontakt w Toruniu. Pisze Tomasz Domagała w oficjalnym dzienniku festiwalowym DOMAGAŁAsięKONTAKTU2021.

fot. Jakub Drzastwa/mat. teatru

Interaktywny spektakl #FollowTheRabbit oparty na dramacie Marcina Kubawskiego rozpoczyna się niczym onlajnowa wersja jakiejś farsy, transmitowanej weekendowo z głównej sceny Teatru im. Horzycy. Kobieta i mężczyzna (Matylda Podfilipska i Tomasz Mycan) w kiczowatej dekoracji wykonują jakąś kolejną choreografię miłości. Ogrywają scenografię, mówią wierszem, przerysowują gesty, słowem: teatralna konfekcja jakich wiele. Po kilku jednak dosłownie minutach transmisja ta zostaje nagle zakłócona i niby przez przypadek wyparta przez inną. Jak się  okazuje w opozycji do tej sztucznej teatralnej przez tę „prawdziwą” (dyskretna krytyka rozrywkowego typu teatru). Znajdujemy się oto w jakiejś piwnicy, z której woła do nas o pomoc młoda dziewczyna o imieniu Alicja. Została porwana i uwięziona przez kogoś, kto ubiera maskę królika, a my mamy za zadanie ją z tego miejsca wyciągnąć. Nie będę zdradzał, jak to się wszystko kończy, gdyż Teatr Horzycy pewnie będzie jeszcze eksploatował ten spektakl, ale mogę napisać, że choć autor i twórcy chcieli, żeby była to niespodzianka, to nie do końca się to udało. Przyczyn jest kilka, ale o tym za chwilę.

Pomysł jest bardzo dobry, teatralną sztuczność przełamać rzeczywistością. Można by wtedy, korzystając z tego, że ta „rzeczywistość” wciąż jest częścią spektaklu, udowodnić, że teatr ma prawdziwy potencjał zmiany, że może za pomocą sztucznej z gruntu, choć prawdziwej w założeniu – rzeczywistości, nie tylko realnie ją pokazywać, ale i kształtować. To jednak wymagało bezwzględnego reżimu w teatralnym fałszowaniu wątku porwania, czyli… całego w gruncie rzeczy spektaklu. Zadanie karkołomne, ale nie niemożliwe i choć należy pogratulować toruńskim artystom próby, niestety jednocześnie trzeba stwierdzić, że się nie do końca udało.

Przyczyny takiego obrotu sprawy są dwie, po pierwsze nadmierna eksploatacja wątku Alicji w Krainie Czarów, po drugie niechlujstwo w nawlekaniu kolejnych paciorków tego króliczego różańca. A propos Alicji to wydaje się, że przesadził autor Marcin Kubawski, za bardzo rozwijając literacką paralelę. Na papierze to się być może jeszcze jakoś układa, ale na scenie razi… wykluczoną tu zupełnie teatralnością. Czujność reżysera Wojciecha Jaworskiego uśpił zapewne zbieg okoliczności, że grająca Alicję, Joanna Rozkosz znakomicie wcielała się w bohaterkę Carolla w spektaklu Pawła Paszty, pewnie więc twórców kusiło, żeby z tego podwójnego dna skorzystać, puszczając jednocześnie oko do przyjaciół i znajomych… nomen omen królika. Ni mniej ni więcej: eksploatacja tego wątku była za częsta, sugerując, że jest wymyślona, a przez to sztuczna. Gdyby poza tytułem oraz maską nic nas nie linkowało do opowieści Carolla, można byłoby uwierzyć, że pod maską królika jest ktoś prawdziwy, w sensie pojawiający się przypadkiem na naszych ekranach. Z kolei imię bohaterki i te strony z jawnym odniesienie do Alicji w krainie czarów raziły sztucznością konceptu już tak bardzo, że podałbym swoje dane Joannie Rozkosz natychmiast, nawet się nie zastanawiając, czy mi coś grozi, bo od razu widać, że to sztuka a nie ingerencja życia w teatr.

fot. mat. teatru

Druga przyczyna to działanie aktorki według wymyślonego konceptu, a nie realne słuchanie widzów. Przykładem scena ze światłami. Alicja prosi o pomoc widzów, jedna z dziewczyn mówi jej, co ma robić, ona zaś zamiast pójść i spróbować naprawdę wykonać czynność sugerowaną przez widzkę, żeby upewnić dziewczynę w prawdziwości sytuacji, nieumiejętnie ją zbywa, sugerując, że wprawdzie chodzi o światła, ale nie w tym duchu. Ten żywy plan trzeba jeszcze z panem reżyserem dokładnie omówić, bo niespójności tu jeszcze mnóstwo. Takie paradziałania bohaterki na skróty znowu podkopują wiarygodność „prawdziwej” części spektaklu. Plus te maile z Teatru Horzycy, że to jednak teatr… i to w momencie, gdy się zacząłem jednak zastanawiać, skąd te smsy… Nie! Nie wolno! Jeśli robi się spektakl obliczony na oblanie widzów wodą i ich doświadczenie zmoknięcia, to się nie daje im parasoli, i nie kropi wodą, tylko oblewa, bo inaczej teatralna makieta wciąż pozostaje makietą a nie żywą przestrzenią. Kropka!

Pochwalić należy za to Joannę Rozkosz, bo choć tylko na jej barkach spoczywało te prawie półtorej godziny spektaklu, oglądało się jej pasję i aktorskie oddanie postaci z prawdziwą przyjemnością. Cieszyło też zaangażowanie widzów, którzy nieoczekiwanie (albo wprost przeciwnie) wyrośli w czasie pandemii na główne gwiazdy teatru w sieci. Może to dla niektórych ludzi szok, ale choć pobyt na scenie jest trudniejszy, niż na widowni, pamięta się go o wiele dłużej.

Tytuł oryginalny

Alicja ucieka na skróty – o spektaklu #FollowTheRabbit w reż. Wojciecha Jaworskiego z Teatru im. Horzycy w Toruniu

Źródło:

domagalasiekultury.pl
Link do źródła