Janda, Kożuchowska, Ostaszewska, Szyć, Chyra, Karolak, Lubaszenko odsłaniają nieznane oblicza w wywiadach, które złożyły się na książkę „Zawód: aktor" Jacka Wakara - pisze Jacek Cieślak w Rzeczpospolitej.
Temat jest tylko pozornie oczywisty, ponieważ każda z gwiazd, czego innego szukała w świecie sztuki, to zaś sprawia, że opowiadane historie są ściśle prywatne, a wręcz intymne. Albowiem aktorstwo „pozwala w jednym życiu przeżyć wiele istnień, zmieniać twarze szukać adrenaliny, radości, a czasem spadać z bohaterami na samo dno rozpaczy" - napisał autor. Agata Kulesza dodaje prosto z mostu: „Bezczelność tworzenia jest czymś przepięknym. Jeśli mam swoje zdanie, robię to, choćbym miała popełnić błąd".
O tym, że aktorstwo jest jak magnes, opowiada Krystyna Janda. Zaczęło się od tego, że obsztorcowała komisję egzaminacyjną, która zaatakowała jej koleżankę. Jandę zobaczył w akcji Aleksander Bardini i zasugerował, żeby to ona zdawała na aktorstwo, a nie koleżanka. Janda była wtedy absolwentką liceum plastycznego, którego uczniowie chcieli tworzyć awangardę zmieniającą świat. Pani Krystyna robiła to poprzez takie filmy, jak „Przesłuchanie" czy „Człowiek z marmuru". Profesorowie dostrzegli jej wyjątkowość. Od pierwszego roku miała indywidualny rok studiów.
„Ty masz twarz jak kozia dupa, będzie z ciebie aktor". Tak powiedział o Andrzeju Chyrze wielki Tadeusz Łomnicki. A jego przepowiednia nie była oczywista również dlatego, że Chyra bardziej chciał być reżyserem. Dlatego nie dziwi jego wielki sukces w operze, gdzie wyreżyserował prapremierę „Czarodziejskiej góry" Pawła Mykietyna na podstawie arcydzieła Tomasza Mana. Ale zaczynał od „HBO na stojaka", pierwszego polskich stand-upu. Oczywiście wszyscy pamiętają go głównie z „Długu" Krzysztofa Krauzego.
Czuć podczas lektury, że niektóre wnioski rodzą się w interakcji, jakby to była sceniczna improwizacja. Tomasz Karolak wyznaje, że chciał być aktorem, by leczyć kompleksy wyniesione z domu, którym trząsł ojciec oficer. Karolak dostał się na studia w Krakowie za czwartym razem. Mało kto wie, że był zaangażowany z Andrzejem Konopką do Starego Teatru. Odszedł w geście solidarności z kolegą wyrzuconym za to, że zamiast pistoletu do sceny samobójstwa dostarczył... parówki.
Dziś trudno uwierzyć, że pójście na aktorstwo wymagało też ogromnej siły z takich powodów jak pochodzenie. Jackowi Braciakowi wytykano w szkole, że jest mały, urodził się na wsi i ma akcent „spod budki z piwem". Gdyby nie samozaparcie aktora przegapiono by wyjątkowego artystę znanego z filmu „Edi", tegorocznego laureata Nagrody im. Zelwerowicza za najlepszą rolę sezonu we „Wstydzie" Marka Modzelewskiego.
Z kolei Piotr Adamczyk tłumaczy, że dzięki aktorstwu można uciekać także przed powtarzalnością ról oraz spotkań z tymi samymi kolegami i reżyserami w kraju - w zagraniczne produkcje. Jak to się robi - można obejrzeć w jego najnowszym, amerykańskim serialu dostępnym w sieci pod tytułem „Dla całej ludzkości".
___