O spektaklu „Młodzik” Fiodora Dostojewskiego w reż. Igora Gorzkowskiego w Teatrze Ochoty w Warszawie pisze Magdalena Hierowska w Teatrze dla Wszystkich.
„Dama domaga się równości i napycha mi piasku do ust”: zwierza się tytułowy Młodzik – Arkadij Makarowicz Dołgoruki (Krzysztof Oleksyn). Wsłuchuje się w jego słowa Książę Sokolski (Janusz R. Nowicki), drwiąco oszukując myśli nieroztropnego młodzieńca, rzucającego słowa przepełnione rozszalałymi aforyzmami bez spójnych znaczeń. Wyobraźnia obu bohaterów, szeroko rozpościerająca się w zakamarki wewnętrznych pragnień, skromnie a zarazem odważnie wydobywa to, co w twórczości Fiodora Dostojewskiego najważniejsze. Chwiejność umysłów, poczucie winy i świadomość konsekwencji za czyny nieumyślne i nierozważne. Znakomite tłumaczenie Adama Pomorskiego sprawia, że utwór mistrza niedomówień i konfliktów ożywa na scenie Teatru Ochoty szczerym naturalizmem.
Spektakl, w reżyserii i adaptacji Igora Gorzkowskiego, oddycha rytmem stabilnym, jednakże duchota znaczeń utajonych sprawia, że bohaterowie nieświadomie brną do utraty tchu ku wewnętrznym słabościom. Zaciśnięta na karkach obręcz poczucia winy sprawiła, że idea dobra stała się elementem zduszonym fałszem i obłudnym dążeniem do bezwzględnych czynów. Każdy czegoś pragnie, a istotą postrzegania siebie jest tylko karykaturalny obraz, niedostrzeżony i opuszczony przez prawdę.
Wytwornie zrównoważona scenografia (Honza Polivka) oszukuje przestrzeń historyczną, łącząc plany zdarzeń w jednolitą konstrukcję. Eklektyczne kostiumy (Magdalena Dąbrowska) nawiązują do tradycji kroju XIX wieku, ale nadane im współczesne elementy podkreśliły w bardzo ekstrawagancki sposób portrety psychologiczne bohaterów. Ozdoby z guzików, nietuzinkowe szycia i krawieckie wizje kolorystyczne w znakomity sposób rozjaśniały przykrytą kurzem, umęczoną scenę, potęgując obecną w każdej postaci nutę nihilizmu egzystencjalnego.
Bohaterowie w tej szarzyźnie dnia codziennego uczyli się zrozumieć swoją rolę w życiu i konfrontowali ją z ordynarnością relacji i współzależności. Tytułowy Młodzik w oczach Księcia mógł szukać zrozumienia, szacunku i wsparcia, jednakże sam nie potrafił szczerze ofiarować żadnej z tych wartości. Łodyżkin (Paweł Janyst), złośliwie piękny w swej brzydocie duszy, z finezją oczarowywał wszystkich bohaterów sztuki z wyjątkiem Triszatowa (Michał Pawlik), który w utajeniu zamykał drzwi przed drogą do rozwiązania problemów. Wyrachowana Katierina Nikołajewna Achmakow (Malwina Laska-Eichmann) nie potrafiła zdjąć zewnętrznej maski, ale jej wrażliwe wnętrze, pogrążone w rozpaczy, przedzierało się do świata scenicznego prawie niezauważalną łzą. Natomiast Anna Andriejewna Wiersiłow (Irmina Liszowska), pełna energii i rezolutnej chęci doświadczania, zatraciła się gubiąc swą młodzieńczą subtelność.
W tym rozproszeniu wątków ujawniła się smutna prawda o intencjach niegodziwych, do których nikt nie potrafił się przyznać, ponieważ miał za mało odwagi lub wstydził się swoich słabości. Są też tacy, którzy świadomie niszczą to, co mogłoby być piękne i dobre, rozpościerając mgłę chytrego sprytu. Jednakże w pewnym momencie spektaklu następuje kompletne obnażenie złych intencji, które w konsekwencji prowadzą do tragedii i jest już za późno, by zrozumieć, co mogłoby się stać, gdyby człowiek pojął wewnętrzne niepokoje i potrafił znaleźć ich przyczynę. Niestety mgła opadła i ukazała brudne pobojowisko zaniechania dobrych intencji. Pogarda zamaszyście rozproszyła smutek, a współczucie pokryło się cieniem zawiści.