Trzy razy Molly Bloom i trzy razy strumień świadomości - wszystko dziś (29 lipca) w "małej literze".
James Joyce poświęcił "Ulissesowi", jak sam obliczył, 20 000 godzin w ciągu ośmiu lat. Ten gigantyczny wysiłek uwieńczył Jednym słowem: "Tak". Wypowiada je - co może dziwić, bo powieść jest modernistyczną wersją homeryckiej "Odysei", historii mężczyzn - kobieta. Molly Bloom, wybudzona ze snu przez kładącego się obok niej męża, po godzinie 2 nad ranem 17 czerwca 1904 roku zaczyna snuć w myśli gigantyczny monolog: ponad 40 stron bez jednego znaku przestankowego. Joyce zastosował w nim nowatorską technikę strumienia świadomości. Chodziło o znalezienie literackiej formy dla swobodnej gry myśli w mózgu, zanim zostaną poddane obróbce intelektualnej. Molly wspomina dzieciństwo spędzone w Gibraltarze na przemian z erotycznymi doświadczeniami. To wlaśnie jej słowa sprawiły, że książka Joyce'a znalazła się swego czasu na indeksie. Bo co prawda "Ulisses" papuguje za Homerem, ale jednocześnie poddaje oryginał pauperyzacji. Dla Molly wzór stanowi Pen