„Praski Reytan” Piotra Zaremby w reż. Tomasza Drozdowicza w Teatrze Telewizji. Pisze Marzena Kuraś w „Teatrologii.info”.
Wrześniowa premiera Teatru TVP daje nadzieję na to, że widzowie tej największej sceny teatralnej będą mogli liczyć w nadchodzącym sezonie na ciekawe propozycje nowych spektakli.
Pokazany w ostatni poniedziałek Praski Reytan Piotra Zaremby – historyka, dziennikarza, pisarza – jest propozycją ciekawą nie tylko z punktu widzenia ujęcia samego tematu, ale także ważną w kontekście angażowania się teatru w nurt rozliczeniowy historycznych wydarzeń i postaw. Uwagę zawraca również formalna strona spektaklu, nagranego metodą filmową, nawiązująca w konwencji współczesnych odwołań do tragedii antycznej. Odnaleźć możemy tu parodos – pieśń wejściową chóru, epeisodia – wystąpienia postaci dramatu prowadzących dialog, chóralne stasimon – wykonywane przez chór pieśni oddzielające epejsodia, czy exodos – pieśń śpiewaną na zakończenie dramatu (ballada o Bolku). Bohater, a właściwie antybohater, skazany jest z góry na przegraną – czy zachowa życie, czy je straci.
Sztuka Zaremby powstała na bazie jego powieści Zgliszcza. Opowieści pojałtańskie (2017) i realizowana już była przez Michała Zdunika w Teatrze Polskiego Radia. W słuchowisku tym wystąpiła trójka aktorów, którzy grają teraz także w spektaklu telewizyjnym – Konrad Żygadło, Kaja Kozłowska-Żygadło i Mariusz Urbaniec. Z tym że Żygadło w wersji radiowej był Kornem, Kozłowska-Żygadło Agnieszką, a jedynie Urbaniec grał tę samą postać Mietka. Z książki, ukazującej historię powojennej Polski lat 1945-1956, koncentrującej się wokół Mikołajczykowskiego PSL-u, autor wybrał jeden wątek – losy autentycznej postaci, Bolesława Chmielewskiego, w dramacie Chmielarza, syna praskiego kolejarza. Przed wojną należał do harcerstwa, był żołnierzem Batalionu „Zośka” o pseudonimie „Pingwin”. Schwytany w łapance trafił do niemieckiego obozu, a po wojnie związał się z Polskim Stronnictwem Ludowym i był szefem praskiej młodzieżówki. Z trójki rodzeństwa został z matką sam. Jeden z braci, Heniek, zginął w Powstaniu Warszawskim, drugi, Romek, uciekł na Zachód. Z takim życiorysem w komunistycznej Polsce, sprzedanej w Jałcie „Wielkiemu Bratu” ze wschodu, nie miał co liczyć na spokojne życie.
Spektakl przygotowany przez Tomasza Drozdowicza, reżysera filmowego i scenarzystę, został po raz pierwszy pokazany w tym roku na zakończenie Festiwalu Dwa Teatry w Zamościu. Drozdowicz znany jest już telewizyjnej publiczności ze spektakli Człowiek, który zatrzymał Rosję (2018) czy Książę Ksawery Drucki Lubecki (1994). Praskiego Reytana Zaremby, do którego przygotował scenariusz, starał się pokazać w sposób – jak sam mówił – syntetyczny, ale jednocześnie metaforyczny. Takie ujęcie sprawiło, że dramatyczny przebieg opowieści o Bolku Chmielarzu, składający się z poszczególnych krótkich scen, był rwany, brakowało w nim ciągłości, którą wypełniały znakomite teksty piosenek napisane przez współpracującą od lat z reżyserem Beatę Hyczko (Tekla Kurzykowska). W wykonaniu aktorki i performerki Karoliny Czarneckiej z akompaniamentem kapeli, utrzymane w stylu folkrapu, komentowały wydarzenia niczym antyczny chór. Muzyczna strona widowiska Drozdowicza była równoprawna ze scenami dramatycznymi. Przenikały się one wzajemnie, tworząc spójną całość i kreując metaforyczne obrazy w odrealnionej przestrzeni geometrycznych form, na których wyświetlane były komputerowe animacje. Poza utworami rapowymi wykorzystano także piosenki podwórkowych kapeli, odwołujące się do praskiego folkloru, jak Bal na Gnojnej czy Jedziem na Pragę. Świetny akordeonista i kompozytor Patryk Walczak, grający na bandżoli i barabanie Mateusz Kowalski i Grzegorz Domański, kontrabasista i mandolinista Łukasz Owczynnikow, twórcy znakomitej muzyki i jej wykonawcy, współtworzyli spektakl, będący swoistą formą teatralno-muzyczną, z wykorzystaniem współczesnego języka młodych ludzi i, myślę, w pierwszej kolejności do nich skierowany. Także młody zespół aktorski dobrze sprawdził się w sztuce opowiadającej o losach dwudziestokilkulatków w tuż powojennej, trudnej polskiej codzienności politycznej, w której podejmowane decyzje rodziły konsekwencje stanowiące o życiu bądź śmierci.
Scenografia Klaudii Solarz łączyła w sobie niejako dwie przestrzenie. Utwory muzyczne wykonywane przez solistkę i kapelę, będące współczesnym komentarzem do wydarzeń, nagrywane były w postindustrialnych wnętrzach w Konstancinie i odwoływały się do realnych, współcześnie istniejących miejsc, gdy historyczne sceny dramatyczne kręcone w studio miały w tle duże prostokątne formy z rzutowanymi na nie projekcjami, symbolizując złudną, iluzoryczną przestrzeń i czas. Zostawała ona dookreślana, gdy akcja wchodziła do domu, biura czy salki przesłuchań w UB. Wówczas pojawiały się stoły, krzesła, szafy i szafki czy charakterystyczne dla tych miejsc rekwizyty.
Mikołaj Kubacki stworzył wiarygodną kreację Bolka Chmielarza. Początkowo pełen młodzieńczego optymizmu i nadziei na możliwość budowy wolnego, nowego państwa wraz z ludźmi skupionymi wokół PSL-u – który przed pierwszymi powojennymi sfałszowanymi wyborami postrzegany był jako ugrupowanie antykomunistyczne – nieco naiwny i pewny siebie, pod wpływem inwigilacji i systematycznych przesłuchań na UB doprowadzony w końcu przez bezpiekę do próby samobójczej, przeobrażał się stopniowo w ciężko doświadczonego, złamanego i cierpiącego psychicznie człowieka. Jego matkę, kobietę pełną lęku o jedynego syna, który pozostał jej z trójki dzieci, znakomicie zagrała Lidia Sadowa. Należy też wspomnieć o świetnej miniroli Małgorzaty Rożniatowskiej – Dozorczyni, postaci, tak jak i pozostałe, autentycznej, zeznania której zapisane zostały w dokumentach Urzędu Bezpieczeństwa, czy niedającej się zapomnieć kreacji Marii Ciunelis – Ciotki Józka. Równie dobrze wypadła artystyczna młodzież: Konrad Żygadło, Wojciech Wereśniak, Filip Orliński, Paweł Brzesz, Mariusz Urbaniec. Na uwagę zasługuje także postać Agnieszki, grana przez Justynę Fabisiak – dziewczyny z „dobrego domu”, która nie zdecyduje się na związek z Bolkiem i wybierze preferowanego przez rodziców cukiernika. Jej najbliższa przyjaciółka, Wandzia, która po wyjściu z aresztu chciała odebrać sobie życie, dojmująco zagrana została przez Kaję Kozłowską-Żygadło.
Adam Woronowicz jako Mikołajczyk i Wojciech Solarz jako Stefan Korboński, współzałożyciel Podziemnego Państwa Polskiego i najbliższy współpracownik Mikołajczyka, stworzyli duet nieco ironicznych i zdystansowanych, choć zaangażowanych polityków dość instrumentalnie traktujących swych zwolenników. Intrygującą postać ubeka Strusińskiego wykreował Konrad Żygadło, będący w podobnym co Bolek wieku, niby spokojny i zrównoważony, a w rzeczywistości zawzięty i bezwzględny aparatczyk oddany komunistycznej władzy. Także majora UB, granego przez Krzysztofa Szczepaniaka, okrutnego i brutalnego, choć wystąpił chyba w zaledwie dwóch epizodach, na pewno się zapamięta. Nie można nie wspomnieć o zalęknionym licealnym nauczycielu (Sławomir Pacek) czy zniszczonym przez bezpiekę mecenasie Jaroszu (Dariusz Kowalski).
Spektakl rozpoczyna Kapela „Nicponie” słowami piosenki: Siekiera, motyka, bimber, kluski, poszedł Niemiec, przyszedł Ruski„, co od razu sugeruje charakter przedstawienia ujęty w metateatralny nawias i jego stonowaną wymowę, bez bohaterskiego cierpiętnictwa, a ukazującą zwyczajne ludzkie cierpienie. Pierwsza scena dramatyczna pisanego w oparciu o historyczne dokumenty z IPN-u spektaklu, to powrót Bolka Chmielarza z rozbitą przez PPR-owców głową ze spotkania w Płocku, gdzie odbywało się poświęcenie sztandaru PSL-u. Potem widzimy go przed meczem na stadionie Legii, gdy rozmawia ze Stanisławem Mikołajczykiem i Stefanem Korbońskim, którzy przyjechali obejrzeć sportowe zmagania. Po przegranym referendum i sfałszowanych wyborach w 1947 mimo ucieczki Mikołajczyka do Stanów Zjednoczonych Chmielarz jako jedyny otwarcie bronił go, niczym Rejtan, występując na warszawskim zjeździe PSL-u potępiającym swego przywódcę.
Autentyczną postacią pokazaną w spektaklu jest także późniejszy adwokat Jan Olszewski (Paweł Brzeszcz). Występował w scence, gdy konfident Korn (Wojciech Wereśniak) namawiał PSL-owską młodzież do ucieczki i ukrycia się w lesie. Janek starał się wytłumaczyć, że jest to bezcelowe, gdyż i tak, wcześniej czy później, UB ich dopadnie, co stało się szybciej, niż by można przypuszczać, ponieważ Korn ich wydał. Postacią fikcyjną, którą autor wprowadził, zapewne by przybliżyć nieco uczuciowe życie swego bohatera, jest Agnieszka, córka inżyniera, pracująca w jednym z urzędów miejskich. Zaśpiewana przez nią sentymentalna piosenka o uczuciu do Bolka wyraźnie kontrastuje z hip-hopową wersją zaprezentowanej przez Bolka, z towarzyszeniem kapeli, historii opowiadającej o ojcu Chmielarza. Tak, jak różniły się od siebie te dwa odśpiewane utwory, tak odlegli byli od siebie Bolek i Agnieszka.
W spektaklu pobrzmiewają ponadto echa katyńskiego mordu, rycerskiego kodeksu harcerskiego, ale także wypowiedziane przez Agnieszkę bolesne słowa, czym jest naród – „bandą dzikich ludzi”.
Siłą spektaklu Zaremby i Drozdowicza jest jego wiarygodność. Postacie są autentyczne, język, wykorzystujący warszawską gwarę, prosty i naturalny, a problematyka ukazana bez zbędnego moralizatorstwa i patosu. Praski Reytan obrazuje stracone pokolenie ludzi najpierw okrutnie doświadczonych przez wojnę, a potem rodzimy bolszewizm. To dobra lekcja historii, nie tylko dla młodych widzów.
Praski Reytan Autor: Piotr Zaremba; scenariusz i reżyseria: Tomasz Drozdowicz; scenografia: Klaudia Solarz; kostiumy: Izabela Stronias, Natalia Wyborska; muzyka: Grzegorz Domański, Mateusz Kowalski, Łukasz Owczynnikow, Patryk Walczak; zdjęcia: Krzysztof Gromek; montaż: Katarzyna Drozdowicz. Teatr Telewizji, premiera 11 września 2023.