EN

28.01.2023, 12:20 Wersja do druku

3Siostry

„3Siostry” według Antona Czechowa w reż. Luka Percevala, koprodukcja TR Warszawa i Narodowego Starego Teatru w Krakowie. Pisze Ewa Bąk na blogu Okiem Widza.

fot. Monika Stolarska

Spektakl 3SIOSTRY Luka Percevala to studium schyłku, końca bez epilogu. Bez znieczulenia. Bez nadziei. Przekształca słowo "Trzy" w cyfrę "3", w sugestię nieskończonego zwielokrotnienia człowieczeństwa uprzedmiotowionego. 

W przestrzeni zamkniętej, mrocznej, dusznej, mimo że z oknem ogromnego lustra, otwartym na podświadomość, wyobraźnię, prawdę, kondensuje się rozczarowanie życiem poprzez kwestionowanie jego sensu, rozpad pamięci prowadzący do braku zrozumienia po co to życie jest, dokąd prowadzi, jakie ma znaczenie. Stan depresji i dezorientacji pogłębia się, frustracja kieruje ku rezygnacji, ku śmierci. Izolacja prowadzi do wyobcowania z samym sobą, z otoczeniem. Brak więzi - tych prawdziwych, mocnych, szczerych z drugim człowiekiem, ze światem - zabija wszelką nadzieję. A jej brak wiarę i miłość, które stają się niemożliwe, są poza emocjonalnym zasięgiem. Pogłębia to smutek, okrucieństwo odczuwania własnej niezawinionej klęski. W istocie to indywidualna ocena siebie, świadomość własnej niemocy wobec wymagań istnienia wywołuje frustrację, rezygnację, rozpad osobowości. Uporczywe przyglądanie się sobie (tu w ogromnym lustrze), sprowokowana sytuacją nieustanna wiwisekcja nie pomaga w poznaniu siebie a zaburza, zaciera prawdziwy obraz rzeczywistości (pozostaje abstrakcyjny obraz w lustrze). Ważne jest to, że bohaterowie tego lotu skierowanego w niebyt nie dostrzegają winy w sobie. Nawet jeśli przyznają się do zaniechania działań, rezygnacji z planów, porzucenia ambicji, to wskazują na przyczyny zewnętrzne, powody niezależne od ich woli. Są adecyzyjni, sterowani, modelowani. Ulegli. Ich bunt wobec niesprawiedliwego losu, niechcianego położenia jest czysto deklaratywny. Bezsilny, bezskuteczny. Jest ostatnim życia tchnieniem. Jednak są głęboko nieszczęśliwi, to pewne. I pielęgnują to uczucie w sobie, karmią mamoną przeszłości, fantazji, niemożliwych do spełnienia planów. Jasne jest, że obserwowana przestrzeń, i to co ją wypełnia, jest już martwa. I rezonuje tylko dla widzów złowieszczym powidokiem. Grozą ostrzeżenia. 

Rodzajowość Czechowa została tu zredukowana, unieważniona, zlekceważona. Bo jest zbędna. Perceval otworzył przed nami bohaterów we wnętrzu ich własnego wyobrażeniu o życiu, o sobie, o innych. Spowodował, że obserwujemy ich intymny świat w strumieniu rozpadającej się, geriatrycznej, zaburzonej świadomości. 

Zamknięci w kapsule samozniszczenia bohaterowie - wypaleni, zrezygnowani, starzy mentalnie i fizycznie - doskonale wiedzą, co jest esencją, napędem życia: praca, praca, praca i ekspansja (powrót do Moskwy, zmiana - małżeństwo, wyjazd), czerpanie siły ze wspomnień (dzieciństwo, młodość, rodzice). Doskonale wykształceni, dobrze wychowani, wydawać by się mogło optymalnie przygotowani do życia, przegrywają wszystko. Nie mają wyjścia. Pozostaje im trwanie w beznadziei lub ucieczka w śmierć (samobójstwo). System więc zabija a nieumiejętność przechytrzania ograniczeń, przekuwania porażki w sukces to umożliwia. Niewydolność jednostki podkreśla tylko jej słabość, mimo że przypisuje się jej tak wielkie znaczenie. Następuje całkowity rozpad, rozśrodkowanie rodziny, Zachód podbijają barbarzyńcy (obcy, inny, głupi = Natasza), wypierają bezpardonowo stary świat nie proponując nic w zamian, wykorzystują dla siebie jego zdobycze, ideologię, prawo. Z czasem sami wpadają w sidła systemu, który również i ich niszczy. Patriarchat zostaje pozbawiony władzy, kobiety wyczerpane nadmiarem pracy, nudy z pełną świadomością  wypalenia, zmęczenia, znalazły się w pułapce, jaką same sobie wywalczyły. Wszyscy samotni, bez wsparcia, pociechy, już bez złudzeń bezwolnie poddają się postępującej degradacji. To musi bardzo boleć. Cierpienie jest karą za podporządkowanie się systemowi, zaniechanie walki, braku kreatywności i przyjęcie perspektywy "świat to ja".

Luk Perceval brutalnie obnaża współczesność tkwiącą w uwięzieniu własnej tożsamości, przeszłości, słabości. Koncepcji. Sztuka Antona Czechowa jest doskonałą matrycą, na której reżyser buduje swoje obserwacje, konstatacje, rozwinięcia kompatybilne z pierwowzorem. 3SIOSTRY są tu pryzmatem, który rozszczepiając obraz rzeczywistości uwidacznia to, co jest ponadczasowe, stałe, ważne. Wskazuje, że postrzegamy świat przez egoistyczne "dla mnie", egocentryczne "ja" w zbudowanym przez siebie samego piekle. Bez poczucia winy, bez ponoszenia ryzyka, brania odpowiedzialności. W wielkiej samotności, w strachu przed bezradnością wobec upływającego czasu, w uporczywej postawie wypierania miłości, w nieśmiertelnym lęku przed śmiercią, ubezwłasnowolniającą starością. Z brakiem zgody na przeznaczenie, ale zaniechaniem walki o zmianę siebie, losu. Gdy każdy czuje się bogiem a okazuje diabłem. Przyglądając się swemu odbiciu w lustrze - bez szacunku, godności, pewności - widzi tylko własne wyobrażenie, fantazje, majaki, nie prawdę, której poszukuje, nie innych, których potrzebuje, nie siebie, którego zdradza. Gdy emocje zalewają rozsądek, zaburzają rzeczywistość, lustro wibruje. Generuje abstrakcję, splątanie, chaos. Wizualizuje niepokój, dezorientację, zagubienie.

Spektakl jest dla widzów lustrem, działającym jak to ze scenografii. Pokazuje starzejącą się Europę w czasach kryzysu, rozpadu (pandemia, wojna). Czy jest szansa, że pomoże nam się zmienić? Że przestaniemy, jak bohaterowie 3SIÓSTR, czuć się jak niesprawiedliwie pokrzywdzone ofiary, rozpamiętujący swoje porażki, wychowani po nic, szlachetni na nic, przegrani. I zmartwychwstaniemy, odnajdując na dobry początek miłość do siebie samego, wiarę pomimo przeciwności losu. Poznamy smak szczęścia, wykorzystamy jego życiodajne wzmocnienie. Więc przetrwamy. Przetrwamy obietnicą nowego początku. W wyprawie w wieczność. Perceval za Czechowem, ale bez dystansu, z przerażającą determinacją tłamsi pokusę takiej ułudy, marzenia.  Jakby z niego samego przenikał do spektaklu smutek, rezygnacja, poddanie się nieuniknionemu. 

Sztuka pozostawia nas w mroku głębokiego przygnębienia. Z konsekwencją bezduszności okrucieństwa swego oddziaływania. Jak czarna dziura pochłania światło wszelkiej nadziei. Wprost mówi, że się nie zresetujemy. Nie uratujemy. A więc marnie sczeźniemy odrażający, słabi, źli. Jak bohaterowie filmu Luisa Buñuela ANIOŁ ZAGŁADY. Jak wszyscy - w nieuchronnym przebiegu czasu, w obrocie materii - przegrani. 

Tytuł oryginalny

3SIOSTRY TR WARSZAWA NARODOWY STARY TEATR IM. HELENY MODRZEJEWSKIEJ W KRAKOWIE

Źródło:

okiem-widza.blogspot.com
Link do źródła

Autor:

Ewa Bąk