„Baśń o pięknej Parysadzie i o ptaku Bulbulezarze” z cyklu „Klechd sezamowych” Bolesława Leśmiana w reż. Anety Jucejko-Pałęckiej w Teatrze Lalka w Warszawie. Pisze Anna Czajkowska w Teatrze dla Wszystkich.
Premiera pierwszej baśni ze zbioru „Klechd sezamowych” Bolesława Leśmiana to zapowiedź ciekawego cyklu mini-premier w Teatrze Lalka i równocześnie inauguracja kameralnej sceny, którą w zmyślny sposób zorganizowano we foyer teatru. Przyjemne, bezpiecznie przygotowane otoczenie z pewnością spodoba się małym widzom, zasiadającym tuż przy samej (raczej umownej) scenie – miękkie poduchy na podłodze od razu wprowadzają atmosferę ciepła i najmłodsi czują się tu wygodnie, nader swobodnie. Znika dystans, a aktorzy są na wyciągnięcie ręki i wydają się tak bliscy, że można z nimi porozmawiać podczas interaktywnych, wymagających aktywnego uczestnictwa spektakli. Rzecz jasna dla autorów inscenizacji i artystów „mikroscena” to wyzwanie, ale z pewnością też radość kreowania oraz inspirująca możliwość dotknięcia minimalizmu w dramaturgii. Dwoje aktorów – Aneta Jucejko-Pałęcka i Wojciech Pałęcki – zafascynowanych twórczością Leśmiana i baśniami arabskimi w jego interpretacji, przedstawia pierwszą teatralną opowieść, czyli „Baśń o pięknej Parysadzie i o ptaku Bulbulezarze”, z powodzeniem mierząc się z tym twórczym zadaniem . W Teatrze Lalka, pełne humoru, zaskakujących pomysłów, wdzięczne i zabawne przedstawienie przenosi dzieci w kraj baśniowej ułudy i cudowności, a dorosłym pozwala na powrót do magicznych chwil dzieciństwa.
„Klechdy sezamowe” czyli sześć opowieści z kręgu kultur Dalekiego Wschodu napisał Bolesław Leśmian na zamówienie wydawnictwa. Inspirowane „Baśniami z tysiąca i jednej nocy”, przybliżają dzieciom i dorosłym obce światy, kraje Orientu, z całą egzotyką i magią, działaniami złych czarnoksiężników, błyskiem klejnotów, cudownymi ptakami, a przede wszystkich urokiem poetyckiej prozy płynącej z bogatej wyobraźni artysty. Zachwyca język Leśmiana, który charakterystyczną dla oryginału prozę rymowaną przekształcił w polską wersję wręcz po mistrzowsku. Dzięki temu „Księga tysiąca i jednej nocy” staje się zrozumiała nawet dla maluchów, które tak lubią humor i tę ożywczą nutkę grozy.
W dalekiej krainie, w pięknym pałacu mieszka urodziwa Parysada. Kochający ją bezgranicznie bracia Bachman i Perwic dbają, by miała wszystko, czego sobie zażyczy. Pewnego dnia księżniczka, jak to często w baśniach o rozkapryszonych pannach bywa, odkrywa, że czegoś jej jednak brakuje. Spotyka w swym ogrodzie dziwnego karzełka, a ten namawia bohaterkę, by zdobyła cuda mogące uczynić ją w pełni szczęśliwą. Opowiada jej o dębie-samograju, strudze-złotosmudze i ptaku Bulbulezarze. Bachman i Perwic kolejno wyruszają na swych rumakach wierząc, że zdobędą dla Parysady te dziwy. Po drodze czekają na nich niespodziewane, niebezpieczne i wręcz śmiertelne przeszkody. Przed oczami widzów toczy się pełna niezwykłych przygód podróż, bogata w wyzwania, czary oraz dziwy. Jaki będzie jej finał, przekonają się dzieci oglądając adaptację baśni w teatrze.
Reżyserski duet znakomicie wprowadza najmłodszych teatromanów w klimat dalekowschodnich opowieści. Pomaga w tym zmyślna scenografia, budowana z niewielu elementów, ale jakże efektownych – eleganckie, przyciągające oko orientalne dywany, haftowane poduszki i kostiumy, w które odziani są Aneta Jucejko-Pałęcka i Wojciech Pałęcki. Aktorzy z niezwykłą wprawą wcielą się w różne postaci o odmiennych charakterach – dobrotliwych, o ciepłych sercach, czasem gburowatych, często sprytnych albo łotrzykowskich. Ich nienaganna dykcja, umiejętnie modulowane i donośne głosy nie dziwią – to znak rozpoznawczy aktorów tego teatru. Kunsztowny język pomaga w przyjemnym śledzeniu przygód rodzeństwa, a sceniczna historia o poszukiwaniu cudownego ptaka nigdy się nie nudzi (to jedna z moich najulubieńszych baśni ze zbioru „Klechd sezamowych”). Co więcej – „leśmianizmy” i neologizmy stają się nieodłącznym, zrozumiałym elementem scenicznych historii. Z przyjemnością wsłuchuję się w opowieść, podziwiając niezwykłe, nieprawdopodobne wyczucie językowe autora baśni, jego nieokiełznaną, zanurzoną w atmosferze lat dziecięcych wyobraźnię. Pomysłowe lalki Jarosława Kiliana (który jest też twórcą scenografii), doskonale animowane przez państwa Pałęckich zyskują żywotność, a mały świat zamknięty w ograniczonej przestrzeni teatru staje się realny. Warto zwrócić uwagę, że leśmianowska opowieść ma głębsze znaczenie – w prosty sposób mówi o sprawach ważnych i bardzo ważnych, o emocjach, odwadze i miłości. Uczy czym jest poświęcenie dla innych i to ulotne szczęście, o którym marzymy. Pyta jak wielkim kosztem chcemy je zdobyć, a przecież potrzeba tak niewiele… . Oczywiście wszystko odbywa się w atmosferze zabawy, bez jakiegokolwiek moralizatorstwa, a wdzięczne tło z muzyką na żywo dodaje spektaklowi barw i kontrastów (rozbawił mnie motyw zaczerpnięty przez Grzegorza Turnaua z „Cyrulika sewilskiego” i wykorzystany w scenie strzyżenia derwisza). Wielkie brawa należą się młodziutkim artystom, mocno zaangażowanym w tworzenie inscenizacji – Anieli Blachurze grającej na skrzypcach i Kajetanowi Pałęckiemu, wiolonczeliście. Bez nich czarodziejskie kompozycje reżyserskie i aktorskie, ujęte w plastyczne sceny, nie byłyby tak cudownie ekspresyjne, wypełnione odpowiednim rytmem i dynamiką.
Ale na orientalnej podróży do Krainy tysiąca i jednej nocy przygoda się nie kończy. Aktorzy zapraszają dzieci do rozmowy o tworzeniu spektaklu – zadają pytania, wyjaśniają skąd się wzięły pomysły inscenizacyjne, lalki (któż by pomyślał, że ubijaczka – trzepaczka do jajek może przemienić się w sprytnego karzełka, a pompon z frędzlami – w księżniczkę) i inne dekoracyjne elementy.
Eksperymenty i przygoda ze zmysłami, piękno języka w „Klechdach sezamowych”, arcydziele literatury dziecięcej, wydobyte dzięki umiejętnej reżyserii, sprawności aktorów i muzyków, urodzie lalek i muzyce Grzegorza Turnaua pozwalają najmłodszym na odkrywanie nowych światów podczas fascynującej zabawy. Mam nadzieję, że kontynuacja i kolejne spektakle oparte na baśniach Bolesława Leśmiana będą równe udane.