Książka „Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję” Mateusza Pakuły znalazła się w finale Nagrody im. Gombrowicza oraz Nagrody Gdynia.
„Oddałbym wszystkie nominacje i nagrody, żeby żył, albo żeby chociaż umierał bez bólu. Chciałbym nie napisać książki, którą musiałem napisać” – skomentował nominacje Mateusz Pakuła, dramatopisarz, który w swojej debiutanckiej książce opisał wściekłość i bezsilność towarzyszącą odchodzeniu i śmierci ojca chorego na raka trzustki, pogrzeb oraz żałobę, przedstawione w formie dziennika, reportażu, dramatu, eseju. Wcześniej Pakuła napisał m.in. „Wieloryba”, sztukę, w której ze swoim życiem po udarze zmierzył się Krzysztof Globisz.
Po premierze debiutanckiej książki Pakuła mówił: „Jak nie zabiłem swojego ojca? Nie zabiłem go szybko i bezboleśnie, nie udusiłem go poduszką, nie zakatrupiłem go we śnie, nie podałem mu śmiertelnej dawki morfiny, nie podciąłem mu żył, nie strzeliłem mu w łeb. Jak bardzo żałuję? Nie potrafię określić rozmiarów żalu, głębokości tej przepaści”.
Zaś w wywiadach i innych publikacjach podkreśla, że książka powinna wywołać dyskusję o dobrej śmierci i eutanazji.
Jest wstrząsająca: „Tata mnie obejmuje, mocno ściska. Po trzymaniu za rękę, głaskaniu i całowaniu po twarzy (na pożegnanie przed moimi wyjazdami, na dobranoc) to kolejna fizyczna granica, która zostaje przekroczona, a właściwie zniesiona. Zasypia wtulony we mnie, jakby to on był moim synem. A właściwie jakby był moim małym synkiem, Witkiem albo Władkiem, albo oboma jednocześnie. Albo trzema”.
Zaczęło się tak: „Listopad, niemal koniec świata. Tata ląduje na SOR-ze w Święto Niepodległości, ma pięćdziesiąt dziewięć lat. Ja mam trzydzieści sześć. O jego raku i nierokujących markerach dowiaduję się już w Krakowie, siedząc z Zuzią w Il Calzone pod Teatrem Starym. Rozmawiam z mamą przez telefon i płaczę do swojej pizzy. Zuzia natychmiast do mnie dołącza i płaczemy razem, nie zważając na kelnerów i innych klientów, szloch pochłania nas w całości”.
Książka jest też obrazem Polski, w której służba zdrowia jest niewydolna, lekarze nie zawsze szanują pacjentów, często się nad nimi znęcają, są też osoby mogące liczyć na lepsze traktowanie – często bywają to ludzie Kościoła. Relacje w rodzinie nie zawsze są słodkie. Nawet siostrę i brata dzielą poglądy polityczne. Ale wobec śmierci wydarzają się takie sytuacje: „W końcu mówię: – Kocham cię, tato.
– Ja ciebie też bardzo kocham – mówi tata z przymkniętymi oczami i chwyta mnie za ręce. I wtedy orientuję się, że on miał całe ręce w kupie, a teraz mamy już obaj”.
Ojciec wprost zażądał eutanazji, a mówi też: „Myślałem wcześniej o tym, żeby kupić pistolet i sobie strzelić w twarz”. Zaś syn na widok cierpienia zadaje sobie pytania:
„Czy mam go udusić poduszką? Czy mam go udusić poduszką? Tak, jestem gotów, będę mordercą swojego ojca. Dobrze. Dam radę. Dam radę. Muszę go udusić, no już dłużej nie mogę słuchać tych wyć”.
Laureat Nagrody Literackiej im. Gombrowicza za książkowy debiut zostanie ogłoszony we wrześniu. Zwycięzca otrzyma 40 tys. zł. Kapituła wskaże też osobę, która w ramach rezydencji literackiej spędzi miesiąc w Vence na południu Francji. W finale znaleźli się również Rafał Hetman („Izbica, Izbica”), Robert Nowakowski („Ojczyzna jabłek”), Barbara Woźniak („Niejedno”) oraz Aleksandra Zbroja („Mireczek”).
– Mam wrażenie, że ten rok zdominowały opowieści o traumach rodzinnych. Duża część książek dotyczyła właśnie tego – powiedziała prof. Ewa Graczyk, członkini kapituły.
Ogłoszono również 20 książek nominowanych do XVII edycji Nagrody Literackiej Gdynia. W kategorii proza, poza Mateuszem Pakułą, nominowani są: Krzysztof Bartnicki („Myśliwice, Myśliwice”), Ewa Jarocka „Skończyło się na całowaniu”, Edward Pasewicz („Pulverkopf”) oraz Krzysztof Pietrala („Story Jones”).