Politycy nie potrafią zostawić po sobie niczego trwałego na pl. Defilad już od ponad 20 lat. Dlatego tak potrzebny jest Christian Kerez - architekt Muzeum Sztuki Nowoczesnej - jako chłopiec do bicia za porażkę - pisze Dariusz Bartoszewicz w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.
Znów waży się los centrum Warszawy. To już iście montypythonowska parodia antycznej tragedii. Na scenę wchodzą płaczki. W ratuszu słychać wzdychanie i rzewne inwokacje: - Chcemy centrum miasta z Muzeum Sztuki Nowoczesnej, ale nawala Christian Kerez. Ten szwajcarski architekt w 2007 r. wygrał międzynarodowy konkurs na jego koncepcję. Urzędnicy powtarzają jak mantrę, że Kerez nie daje sobie rady z jego projektowaniem. Pisaliśmy o tym w poniedziałek. Ujawniliśmy, że miasto szykuje plan awaryjny, czyli salon meblowy Emilia jako obiekt tymczasowy na potrzeby MSN, bo realizacja docelowego gmachu na pl. Defilad odsuwa się w przyszłość. Dobrze mieć wtedy Kereza pod ręką. Sprawdza się jako chłopiec do bicia. Nie mówi po polsku, nie rozumie naszej specyfiki, nie skarży się. O wszystkim dowiaduje się z opóźnieniem (akurat teraz przebywa w Chinach, tam pewnie szybciej coś zbuduje). Kiedy docierają do niego nasze gorące newsy, kolejne z cyklu "proj