EN

4.12.2021, 08:36 Wersja do druku

110 lat temu urodził się Andrzej Szalawski - aktor, lektor Deutsche Wochenschau i żołnierz AK

4 grudnia 1911 r. urodził się Andrzej Szalawski - aktor, lektor Deutsche Wochenschau i żołnierz AK podczas niemieckiej okupacji. Oskarżony po wojnie o kolaborację z Niemcami, odsiedział czteroletni wyrok. Do śmierci - zmarł 11 października 1986 r. - nie został zrehabilitowany.

fot. mat. Filmu Polskiego

"Badając życie codzienne aktorów w czasie okupacji, ze zdumieniem odkryłam, że niechęć, wręcz nienawiść czy pogarda dla artystów występujących w jawnych polskojęzycznych teatrach zrodziła się wśród aktorów, czy też raczej wśród części aktorów, dopiero po wojnie. Chyba przede wszystkim za sprawą komisji weryfikacyjnych" - oceniła Janina Hera, autorka opracowania pt. "Losy artystów polskich w czasach niewoli 1939-1945" (Arcana, 2019), zawierającego teksty publikowane wcześniej w "Pamiętniku Teatralnym".

Aktorów, występujących w jawnych teatrach podczas okupacji, było wielu - m.in. Adolf Dymsza, Józef Węgrzyn, Kazimierz Junosza-Stępowski, Maria Malicka, późniejsza twórczyni "Mazowsza" Mira Zimińska-Sygietyńska i wieloletnia "radiowa Helena Matysiakowa”, czyli Stanisława Perzanowska. Większość po wojnie stanęła przed komisją weryfikacyjną Związku Artystów Scen Polskich (ZASP).

"Weryfikacje przebiegały w atmosferze dwuznaczności: nikt nie zajmował się występami polskich aktorów pod okupacją sowiecką – we Lwowie, Białymstoku, Grodnie, okresowo w Wilnie. Powód stosowania podwójnych standardów był oczywisty – okoliczności polityczne wykluczały uczciwy osąd postaw aktorów, którzy w latach 1939-1941 grali na zaanektowanych Kresach" - napisał Janusz Majcherek w artykule "Klucz Melpomeny, czyli teatr w literaturze cz. II" (Teatralny.pl, 2016).

"Podczas akcji weryfikacyjnych chętnych do zadawania śmierci cywilnej +z przekonania+ nie brakowało. Jako zaciekły, bezwzględny i wytrwały oskarżyciel objawił się Bohdan Korzeniewski – krytyk i historyk teatru, z czasem również redaktor Pamiętnika Teatralnego, reżyser i legendarny dziekan reżyserii w warszawskiej PWST, który cieszył się wielkim autorytetem, co nie zmienia faktu, że niektóre jego poglądy do dziś wydają się sporne" - przypomniał Majcherek.

Andrzej Szalawski, najlepiej chyba zapamiętany przez polskich widzów z roli Juranda ze Spychowa w "Krzyżakach" Aleksandra Forda, miał za sobą - jak wielu innych - występy w jawnych teatrach zarówno pod sowiecką, jak i niemiecką okupacją. W odróżnieniu jednak od tych "wielu innych" po wojnie został skazany na więzienie, a po odbyciu kary spotkał się jednak z trwającym wiele lat ostracyzmem ze strony części środowiska aktorskiego. Powodem była "szczekaczka" - jeszcze w 1988 r. Bohdan Korzeniewski utrzymywał, że to Szalawski czytał przez rozmieszczone w Warszawie megafony niemieckie komunikaty o "zwycięstwach niemieckich i o zbrodniach bandytów z AK".

"Jurand ze Spychowa papierosy chowa / Nigdy nie częstuje gdyż się izoluje /(…) Goebbels się weseli /Jurand ze Spychowa z nikim się nie dzieli" - zaśpiewał w 1975 r. Jacek Kleyff w piosence pt. "Papkin" opowiadającej o "pociągu z Łodzi co aktorów wozi".

"Ja to pisałem całkiem na ślepo, z aktorów to kojarzyłem wówczas może Holoubka i Olbrychskiego, nie miałem bladego pojęcia, kto grał Juranda" - powiedział PAP Jacek Kleyff. Dodał, że dotychczas nie znał też zupełnie wojennej i powojennej historii Andrzeja Szalawskiego. "Mam nadzieję, że nikt nie odebrał tej mojej piosenki, jako chęci wzięcia udziału w nagonce na tego człowieka" - podkreślił.

Urodzony 4 grudnia 1911 r. Andrzej Wojciech Pluciński był synem urzędnika państwowego Józefa Plucińskiego i Idy z Szalawskich. Od dziecka chciał być aktorem. W 1929 r. zadebiutował rolą adiutanta Kościuszki w filmie Jerzego Orshona "Pierwsza miłość Kościuszki". Śpiewu uczył się od Ady Sari i Adama Didura. W 1936 r. ukończywszy Państwowy Instytut Sztuki Teatralnej, zaczął występować na scenach Poznania i Lwowa. W 1937 r. zagrał Ignasia Pędzickiego w filmie "Dziewczęta z Nowolipek" Józefa Lejtesa, co przyniosło mu pierwszą popularność.

"We wrześniu 1939 r. walczył jako podporucznik 26. pułku piechoty. Uczestniczył w obronie Lwowa, po kapitulacji miasta zignorował zarządzenie sowieckie i nie zarejestrował się jako oficer, unikając tym samym śmierci w Katyniu" - czytamy w biogramie na stronie Muzeum Powstania Warszawskiego.

Szalawski dołączył do zespołu Teatru Polskiego Białorusi Zachodniej Aleksandra Węgierki jawnie występującego pod sowiecką okupacją, który miał siedzibę w Grodnie - grano klasykę: "Zemstę", "Wesele Figara", oraz propagandę - "Tragedię optymistyczną". Rola Aleksego w tej ostatniej uratowała mu życie. Latem 1941 r. po niemieckim ataku na ZSRS został z grupką uciekinierów schwytany przez czerwonoarmistów i posądzony o szpiegostwo. Stali już pod ścianą, kiedy to jeden z sowieckich oficerów rozpoznał w Szalawskim "pięknego, cudownie grającego aktora, który tak doskonale, jak nikt inny w zespole potrafił oddać narodowe cechy rosyjskiego marynarza przeistaczając się z anarchisty w bohatera oddziału komunistycznego" - napisała Janina Hera.

We wrześniu 1941 r. udało mu się przedostać do Warszawy. "Spotkał się jednak z chłodnym – eufemistycznie mówiąc – przyjęciem kolegów po fachu. Niejednokrotnie wypominano mu granie w scenicznych agitkach. Zarzucano mu nawet udział w sowietyzacji Kresów Wschodnich" - napisał Zbigniew Zapert w artykule "Kara bez zbrodni" ("Focus", 2010).

Poddany ostracyzmowi - po raz pierwszy - przymierający głodem, bez pieniędzy, mieszkania i - przede wszystkim - ausweisu świadczącego o zatrudnieniu, Szalawski zdecydował się podjąć pracę polskiego lektora w niemieckiej kronice filmowej Deutsche Wochenschau.

"Karę ogolenia wymierzono także Szalawskiemu, który występował w teatrzykach i udzielał głosu niemieckiej szczekaczce - to on czytał co tydzień o zwycięstwach niemieckich i o zbrodniach bandytów z AK. Ten rosły mężczyzna o męskim wyglądzie był chorobliwie tchórzliwy, wobec zagrożenia wpadał w panikę, drżały mu ręce, płakał. Wykonawcy wyroku zgłaszali się do niego parokrotnie, nie zastawali go, wreszcie włożyli wyrok do skrzynki na listy. I on z samego rana pobiegł do fryzjera, kazał sobie ogolić głowę. Tak chodził po mieście, zaświadczając, że karę przyjął. A niedawno czytałem w jego nekrologach, że zmarł bohater państwa podziemnego. Dlaczego w nekrologach? Dlaczego nie starał się nigdy o rehabilitację? Przecież siedział po wojnie za współpracę z Niemcami. Wysoka kara. Dlaczego nie walczył o oczyszczenie, jeśli były po temu podstawy?" - opowiadał Korzeniewski Małgorzacie Szejnert ("Sława i Infamia", 1988).

W opublikowanym w "Życiu Warszawy" 15 października 1986 r. nekrologu czytamy: "śp. Andrzej Szalawski ps. Florian, uczestnik kampanii wrześniowej - powołany jako ppor. rezerwy do 26 P.P. w Gródku Jagiellońskim. W latach 1941-1943 jako żołnierz ZWZ, a potem AK pracował w komórce kontrwywiadu. Od 1943 działał w komórce wydziału śledczego (kryptonim Magiel) Komisji Walki Podziemnej na m. st. Warszawa, którego kierownikiem był Kazimierz Moczarski ps. Maurycy".

Niemal równocześnie z podjęciem pracy w Deutsche Wochenschau Szalawski został zaprzysiężony przez działającego w kontrwywiadzie ZWZ reżysera Romana Niewiarowicza, pracującego w jawnym teatrze Komedia, stając się żołnierzem kontrwywiadu Wydziału II Komendy Głównej Okręgu Warszawa Miasto. Z biura Deutsche Wochenschau wykradł m.in. fotografie z egzekucji w Palmirach, z obozów jenieckich oraz z profanacji obiektów sakralnych. Informował o planach niemieckiej propagandy. Pomógł też rozpracować hitlerowskiego agenta Józefa Staszauera vel Józefa Dadlera, właściciela baru "Za Kotarą" i… oficera V Oddziału Komendy Głównej AK działającego pod pseudonimem Aston. Po aresztowaniu Niewiarowicza przez gestapo w maju 1943 r. Szalawski rozpoczął współpracę z Okręgiem Warszawskim Kierownictwa Walki Podziemnej.

Na zadane w rozmowie z Szejnert pytania Korzeniewski potrafiłby sam - gdyby chciał - sobie odpowiedzieć. Hera przypomniała, że to on jako jeden z kierujących Tajną Radą Teatralną doniósł na Szalawskiego do podziemnego Sądu Rzeczypospolitej "zapewne w początkach roku 1944". Sprawą zajął się Kazimierz Moczarski, kierownik działu dochodzeniowo-śledczego Kierownictwa Walki Podziemnej m. st. Warszawy - późniejszy autor "Rozmów z katem" - który w efekcie zawnioskował o umorzenie postępowania przeciwko Szalawskiemu-Plucińskiemu.

"W jego postępowaniu nie mogłem dopatrzeć się żadnych cech przestępstwa przeciwko Polsce Podziemnej. Przeciwnie, Szalawski-Pluciński swoją współpracą z KWP - o czym tylko dwie osoby wiedziały - zasłużył się sprawie" - napisał jeszcze nieujawniony "Maurycy" 30 lipca 1945 r. do komisji weryfikacyjnej ZASP, co zostało przez jej przewodniczącego Gustawa Buszyńskiego skwitowane leceważącym stwierdzeniem: "takie oświadczenie mógł napisać każdy".

Jednak w maju 1944 r. Departament Spraw Wewnętrznych Delegatury Rządu powiadomił "o skazaniu Plucińskiego ps. Szalawski na ostrzyżenie" - najprawpodobniej pomylono go z innym aktorem, Michałem Plucińskim, który wystąpił w niemieckim antypolskim filmie "Heimkehr" - za co w 1948 r. został skazany na pięć lat więzienia (W "Krzyżakach" zagrał kapelana królewskiego).

"Zaprotestowałem wtedy ostro" - przypomniał Moczarski, który podjął energiczne działania na rzecz rehabilitacji Szalawskiego. Na przeszkodzie stanął jednak wybuch Powstania Warszawskiego.

"Trudno się oprzeć wrażeniu, że akcji rehabilitacyjnej najbardziej przeszkodzili koledzy. Nie sposób wykluczyć, choć nie ma na to dowodów, że Centrala KWP mogła wydać rozkaz ostrzyżenia Szalawskiego za sprawą kolegów właśnie. Korzeniewski i Schiller znajdowali się przecież w kierownictwie referatu teatralnego Działu B (propaganda kulturalna) BIP-u KG AK" - przypomniała Janina Hera. "Dla nich zaś, jak wykazała sprawa Niewiarowicza, wypełnianie postanowień Tajnej Rady Teatralnej było jedynym kryterium oceny kolegów. Instytucje Państwa Podziemnego, które pomagały im karać winnych, traktowali przy tym instrumentalnie, uzurpując sobie prawo do wyrokowania w sprawach, do których nie byli powołani i których nie mieli pojęcia" - wyjaśniła.

4 sierpnia 1945 r. skreślono Szalawskiego z listy ZASP-u na trzy lata.

W Teatrze Dolnośląskim w Jeleniej Górze Szalawski - o którym jego ojciec Józef Pluciński powiedział: "syn mój kocha Teatr i żyje życiem właściewem wtedy tylko, kiedy gra" - pracował jako kierowca, inspicjent, rekwizytor i sufler - nie mógł tylko grać właśnie. Po kilku odwołaniach i interwencjach - m.in. graficzki i projektantki Wandy Telakowskiej, podówczas urzędniczki Ministerstwa Kultury i Sztuki - 4 kwietnia 1947 r. Walny Zjazd ZASP przywrócił Szalawskiemu pełnie praw członkowskich, umożliwiając tym samym powrót na scenę.

Nie na długo jednak. Półtora roku później, 1 października 1948 r., w łódzkim Teatrze Wojska Polskiego, podczas próby generalnej "Igraszek z diabłem" w reżyserii Leona Schillera według Jana Drdy, Andrzej Szalawski - który grał główną rolę, czyli Marcina Kabata - został aresztowany przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa.

Aresztowanie nie opóźniło premiery "Igraszek" - odbyła się 13 października 1948 r., a w postać Kabata wcielił się Feliks Żukowski, który w "Krzyżakach" zagrał księdza Kaleba w Spychowie.

Akt oskarżenia z 31 maja 1949 r. zarzucał Szalawskiemu, że "idąc na rękę Państwa Niemieckiego wziął udział w nagraniu bliżej nieustalonej ilości niemieckich filmów, zawierających w treści reportaże i sprawozdania z przebiegu aktualnych wydarzeń politycznych i wojskowych ujęte w myśl wskazań hitlerowsko-faszystowskiego Ministerstwa Propagandy pod nazwą Deutsche Wochenschau, będących środkiem planowej eksterminacji Narodu Polskiego zmierzającym do osłabienia jego postawy moralnej i ducha oporu wobec okupanta, występując w tych filmach jako wykonawca tekstu w języku polskim, objaśniającego ich treść, przez co działał na szkodę Narodu Polskiego". Na podstawie artykułu 2 dekretu PKWN z 31 lipca 1944 r. groziło za to nie mniej niż 3 lata więzienia - a nawet dożywocie lub kara śmierci.

"Za biegłych i to w dodatku biegłych w sprawach konspiracji zostali niestety także uznani Leon Schiller i Bohdan Korzeniewski" - przypomniała Hera. "Wykluczam możliwość jakiejkolwiek konspiracyjnej pracy Szalawskiego na rzecz władz konspiracyjnych" - mówił podczas rozprawy Korzeniewski. Kazimierz Moczarski, który mógłby temu zaprzeczyć, czekał już na Rakowieckiej w jednej celi z Juergenem Stroopem na swój kolejny wyrok - w listopadzie 1952 r. został skazany na karę śmierci.

"Nie zostało to sprawdzone, ale istniały w tym względzie podstawy, że Szalawski był też spikerem w tzw. szczekaczkach" - kontynuował Korzeniewski. Żadne dowody nie istniały, sam Szalawski stanowczo zaprzeczał, prof. Zbigniew Raszewski przypomniał jednak, że przez uliczne głośniki nadawana bywała też ścieżka dźwiękowa Deutsche Wochenschau.


Czy Szalawski mówił o "bandytach z AK"? "Tego także nikt nie udowodnił. Wiadomość tę podał po raz pierwszy Korzeniewski w Sławie i infamii w roku 1988" - napisała Hera. "Pewne jest za to, że o bandytach z AK mówili nie tylko Niemcy" - skomentowała.

19 sierpnia 1949 r. Andrzej Szalawski został skazany na cztery lata więzienia i konfiskatę mienia. Na stosunkowo łagodny wyrok wpłynęła "dodatnia działalność teatralna w okresie wojny na terenach wschodnich" - pomogła gra w teatrze Węgierki w okupowanym przez Sowietów Grodnie.

Odsiedziawszy cały wyrok, Andrzej Szalawski wrócił do aktorstwa. Stworzył szereg kreacji na deskach teatrów, m.in. gdańskiego Wybrzeża, stołecznych - Narodowego i Powszechnego. Grał w filmach - Juranda w "Krzyżakach", rotmistrza w "Wilczych echach", Bucholca w "Ziemi obiecanej", sędziego w "Znachorze" i ojca mafijnego klanu w telewizyjnym spektaklu "Selekcja" według Waldemara Łysiaka.

Nie odzyskał jednak szacunku środowiska. W październiku 1967 r. na zebraniu wyborczym do zarządu okręgu gdańskiego Stowarzyszenia Polskich Artystów Teatru i Filmu (SPATiF) kandydaturę Szalawskiego utrąciła Halina Słojewska - aktorka związana później z opozycją w PRL - twierdząc, że jest on "niegodny kandydowania ze względu na okupacyjną przeszłość". W styczniu 1973 r. przewodniczący koła SPATiF-u przy Teatrze Wybrzeże Andrzej Nowiński oprotestował inicjatywę przyznania Szalawskiemu Medalu XXX-lecia PRL. Wielu aktorów spotkawszy się z nim na filmowym planie, nie chciało mu podawać ręki.

"Stawiam się przed panem dzisiaj i zaświadczam osobiście, jako były kierownik wydziału śledczego Kierownictwa Walki Podziemnej na Warszawę, pseudonim Maurycy, że Andrzej Szalawski, pseudonim Florian, był zaprzysiężonym oficerem kontrwywiadu i oddał wielkie zasługi w walce z okupantem hitlerowskim. Czy panu to wystarczy?! Czy mam napisać kolejne oświadczenie?! Czy może mam wystąpić na jakimś waszym zjeździe i powiedzieć pańskim kolegom, żeby się w końcu odpierdolili od tego bohatera, bo do pięt mu nie dorastają?!" - pytał ówczesnego prezesa SPATiF-u Gustawa Holoubka Kazimierz Moczarski w słuchowisku Marcina Trońskiego pt. "Nie jestem wielbłądem", które zdobyło Nagrodę Publiczności na Festiwalu Dwa Teatry w 2017 r.

30 lat po śmierci Andrzeja Szalawskiego.

Źródło:

PAP