EN

30.09.2024, 10:21 Wersja do druku

100 lat temu urodził się Truman Capote, autor „Z zimną krwią"

Jeden z najsłynniejszych amerykańskich pisarzy, autor "Śniadania u Tiffany'ego", "Z zimną krwią" czy skandalizującej i nieukończonej powieści "Spełnione życzenia", Truman Capote urodził się 100 lat temu, 30 września 1924 r. w Nowym Orleanie.

Największą sławę przyniosła mu "Z zimną krwią" - powieść-reportaż z 1966 roku, uważana za jedną z pionierskich i fundamentalnych prac gatunku non-fiction (m.in. obok wydanej dziewięć lat wcześniej książki "Operacion: Masacre" argentyńskiego dziennikarza Rodolfo Walsha). Opisał w niej morderstwo czteroosobowej rodziny Clutterów, do jakiego doszło w listopadzie 1959 roku.

Pokazał także ze szczegółami, jakie piętno odcisnęła ta zbrodnia na społeczności sennego miasteczka Holcomb w stanie Kansas. Praca nad książką zabrała całe lata. Pisał na przemian o zabójstwie, owym miasteczku i jego mieszkańcach, a także mordercach - pościgu za nimi, pojmaniu i wymierzonej karze. A także kolejach życiowych, jakie doprowadziły ich do popełnienia czynu.

Książka rozsławiła nie tylko jej autora, ale także ciche miasteczko. "Holcomb leży na wysokich pszenicznych równinach zachodniego Kansas, odludnym obszarze, który inni mieszkańcy stanu nazywają +tam daleko+" - rozpoczął swą opowieść (tłum. Bronisław Zieliński). O miasteczku i rodzinie Clutterów dowiedziała się cała Ameryka. "Wolałabym, żeby ta książka nigdy nie powstała" - powiedziała Shirley Clutter podczas uroczystości upamiętniających Clutterów w 2009 r.

"Niektórzy zrobili fortuny na tej tragedii" - skomentował Bob Rupp, który jako nastolatek spotykał się z Nancy i opuścił dom Clutterów krótko przed zjawieniem się morderców. "Było widno jak w dzień - księżyc świecił tak jasno - zimno i dosyć wietrznie; wszędzie turlały się wędrujące chwasty. Ale nie widziałem nic poza tym" - zapisał jego słowa Capote. - "Tylko że teraz, kiedy to wspominam, myślę, że ktoś musiał tam być zaczajony. Może gdzieś między drzewami. Ktoś, kto tylko czekał, żebym odjechał".

Capote - w 1966 r. już uznany pisarz, autor głośnej debiutanckiej powieści "Inne głosy, inne ściany", a także noweli "Śniadanie u Tiffany'ego" - o popełnionym w Holcomb morderstwie przeczytał w gazecie. Zdecydował się na podróż z Nowego Jorku do Kansas, w której towarzyszyła mu Harper Lee - przyjaciółka, która w ciągu następnego roku wydała swą słynną powieść "Zabić drozda". Capote pisał w równej mierze o zbrodni, jak i o jej banalności - mordercy byli przekonani, że z domu Clutterów wyjdą bogatsi o 10 tys. dolarów i uciekną do Meksyku. Opuszczając posiadłość, zabrali ze sobą 50 dolarów i przenośne radio.

Książka okazała się sukcesem artystycznym - jej autora wychwalano jako twórcę nowej formy literackiej - oraz komercyjnym. Już w 1967 r., rok po premierze książki, do kin trafiła ekranizacja. Utrzymany w konwencji noir film w reżyserii Richarda Brooksa kręcono ledwie kilka lat po wydaniu literackiego pierwowzoru i po samych morderstwach, w tych samych miejscach, w których rozegrała się tragedia - m.in. w domu Clutterów.

Praca nad "Z zimną krwią", a także relacja, jaką pisarz nawiązał z jednym z bohaterów jego książki, posłużyła za kanwę filmu "Capote" z 2005 r. w reżyserii Bennetta Millera z Philipem Seymourem Hoffmanem w roli tytułowej. Obraz ukazuje osobistą udrękę pisarza - zwlekającego z ukończeniem pracy i przekazaniem wydawcy - czekającego na egzekucję skazanych, z którymi nawiązał prywatną więź.

Capote nie powtórzył już sukcesu "Z zimną krwią". Kolejne książki stanowiły zbiory opowiadań i artykułów prasowych, a powieść "Spełnione życzenia" - gorzki obraz nowojorskich wyższych sfer - pozostała niedokończona i ukazała się dopiero po śmierci pisarza. Umowę na nią podpisał zaraz po wydaniu "Z zimną krwią" w styczniu 1966 r., ale wciaż ustalał kolejne terminy oddania maszynopisu, których nie dotrzymywał. W programie telewizyjnym w 1971 r. mówił, że "albo ja wykończę ją, albo ona mnie".

Porównywana przez autora do "W poszukiwaniu straconego czasu" Marcela Prousta wywołała skandal obyczajowy i towarzyski. Jego biograf i przyjaciel Gerald Clarke ostrzegał, że wyszydzanie tych samych ludzi, którzy wychwalali go pod niebiosa, zemści się na pisarzu. To przecież dla nich - dla "łąbędzi", których teraz przedstawił w niekorzystnym świetle - w 1966 r. zorganizował w hotelu Plaza wielki bal. Obowiązywały czarno-białe stroje i maski, wśród gości znaleźli się sławni, bogaci i wpływowi, m.in. Frank Sinatra z Mią Farrow, Lauren Bacall, Andy Warhol, księżna Luciana Pignatelli, Lee Radziwill.

"Nie, to durnie" - odparł Capote - "nie połąpią się, o kim piszę". Jednak popadł w niełaskę, dawni akolici odwrócili się od niego plecami, gdy rozdział zapowiadanej książki ukazał się w magazynie "Esquire" w 1975 r. Jednak połapali się, o kim pisał. Rozpoznali samych siebie w karykaturach, w jakie zamienił ich autor "Śniadania u Tiffany'ego" i skazali go na towarzyskie wygnanie. "To, co napisał Capote, jest szokująco odrażające i oszczercze" - grzmiał Tennessee Williams, który odnalazł się w postaci powieściowego Wallace'a. Rodzina Ann Woodward oskarżyła pisarza, że to przez niego aktorka popełniła samobójstwo.

Odtrącony przez socjetę, uzależniony od towarzystwa i luksusów Capote popadał w depresję i alkoholizm, wikłał się w romanse i nie był w stanie ukończyć "Spełnionych życzeń". Zmarł w 1984 r. w wieku 59 lat, pozostawiając za sobą zręby książki, o której opowiadał, że będzie dziełem jego życia.

Źródło:

PAP

Ludzie