EN

6.10.2020, 18:04 Wersja do druku

Maeterlinck na nasze czasy

„Wnętrze” Maurice’a Maeterlincka w reż. Wojtka Rodaka w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie, w cyklu „Młodzi w Starym”. Pisze Karolina Czerska w Teatrze.

Aktualność krakowskiej wersji Wnętrza wykracza poza pandemiczny lockdown. Porusza bowiem problem komunikowania się w dzisiejszym świecie, mówi o kruchości ludzkiej egzystencji i o bezbronności człowieka.

W ramach cyklu „Młodzi w Starym”, realizowanego w Starym Teatrze w Krakowie od jesieni ubiegłego roku, stworzono serię etiud w wersji online – w dużej mierze przygotowanych zdalnie i prezentowanych publiczności jedynie za pośrednictwem Internetu. Sytuacja izolacji umożliwiła powstanie interesujących propozycji, które nie wybrzmiałyby tak samo w rzeczywistości niepandemicznej. Taką realizacją jest spektakl w reżyserii Wojtka Rodaka Wnętrze na podstawie dramatu Maurice’a Maeterlincka. Jest to utwór z wczesnego okresu twórczości belgijskiego pisarza, dzieło zanurzone w symbolizmie. Pozostając bardzo blisko tekstu, Rodak zaproponował oryginalną inscenizację – intrygującą formalnie, dotyczącą treści uniwersalnych. Z łatwością mogę sobie wyobrazić, że dla wielu widzów obejrzenie tej adaptacji Wnętrza stało się poruszającym doświadczeniem.

Wojtek Rodak znalazł własny sposób na Maeterlincka, konstruując przestrzeń z czterech osobnych wnętrz – jeden aktor został przypisany do jednego pomieszczenia. Reżyser wykorzystał przekład Zygmunta Sarneckiego sprzed ponad stu lat, który nie uległ radykalnym skrótom i modyfikacjom na potrzeby inscenizacji, a zabrzmiał bardzo współcześnie.

W 2017 roku Nâzim Boudjenah w Studio de la Comédie Française zrealizował spektakl Intérieur we współpracy z grafikami i scenografami, którzy wykorzystali teatr cieni i animacje wideo. Szkocka grupa Vanishing Point pokazuje od 2009 roku spektakl Interiors w reżyserii Matthew Lentona, który wyciszył część akcji, oddzielając aktorów od widzów dźwiękoszczelną szybą. Realizacja Wojtka Rodaka jest również ważną współczesną interpretacją dramatu Maeterlincka i jego koncepcji „teatru statycznego”. Kompozycja wizualna składa się z czterech prawie nieruchomych ujęć rejestrowanych jednocześnie w różnych mieszkaniach, w których znajduje się czwórka aktorów. W dramacie Maeterlincka komentatorzy – Starzec i Obcy – znajdują się w ogrodzie z tyłu domu; z zewnątrz, przez okno, obserwują i opisują rodzinę oczekującą na powrót córki. Rodak proponuje widzowi perspektywę z wnętrza czterech pomieszczeń.

Może dzięki takiej konstrukcji obserwujemy samych siebie, wchodzimy do własnego wnętrza. Obraz wciąga widza do środka, a oczekiwanie rodziny i napięcie pozostałych postaci udziela się każdemu uczestnikowi tego swoistego seansu. Ekran (tożsamy ze sceną w teatrze) podzielony został na cztery pola o równej wielkości. W każdym z nich widzimy pokój i jedną z czterech postaci: ojca, matkę, siostrę i brata. Postaci te są nieme, ale przez pół godziny trwania spektaklu podglądamy ich w codziennych, prostych czynnościach, takich jak zabawa z psem, czytanie książki i gazety, gra na gitarze, palenie papierosa (i wyrzucanie niedopałka za okno), prasowanie, czesanie włosów, zakładanie halki. Od tych mało spektakularnych gestów trudno jednak oderwać wzrok. Każde pomieszczenie jest inne. Mamy czas, by przyglądać się szczegółom. Łącznikami między czterema scalonymi fragmentami przestrzeni są światło lampki i znajdujące się w tle okno. Dzięki prostocie tych obrazów odbiorca może też intensywnie skupić się na tym, co słyszy, czyli na głosach postaci podglądających rodzinę. Obcy, Starzec i jego wnuczka Marta w spektaklu pozostają niewidoczni. Prowadzona przez nich narracja staje się głosem z zewnątrz, a jednocześnie czymś w rodzaju wewnętrznego głosu widza, czy głosem, z którym można się utożsamić. Spokojnie, niemal kojąco Starzec (w tej roli Anna Dymna) przekazuje prawdy bolesne i dojmujące, wprowadza widza w dziwną atmosferę, której towarzyszą opanowanie i lęk jednocześnie. W spektaklu szczególnie wybrzmiewają trzy momenty.

Pierwszy to przejmująca pauza, która wkrada się do niespiesznego dialogu Starca z Obcym i którą zamykają słowa wypowiadane przez Starca: „Straszna ta cisza”. Drugi moment to ten zapowiedziany przez Martę: „A teraz cisza”, kiedy dwie kobiece postaci zaczynają tańczyć, a jeden z mężczyzn bawi się z psem. Nie towarzyszy temu początkowo żaden komentarz. I w końcu ostatnie kilka minut spektaklu, kiedy wiemy już, że rodzina zaraz dowie się o śmierci dziewczyny, ale nie wiemy jeszcze, w jaki sposób zostanie o tym poinformowana. Pojawia się muzyka ambient (utwór Ongoing cases Blear Moon) potęgująca napięcie – najpierw cicho rozlega się w tle, a potem narasta, gdy Starzec zmierza w stronę domu, by przekazać tragiczną wiadomość. W tekście Maeterlincka mowa jest o narastającym szmerze modlącego się tłumu niosącego ciało zmarłej dziewczyny i zbliżającego się do domu. W spektaklu Rodaka jednocześnie przez okna czterech mieszkań widać, jak zapada zmierzch. Ta sącząca się ciemność również wzmaga niepokój i poczucie nieuchronności nieszczęścia, które wkrótce nastąpi.

W tej oszczędnej całości wyodrębniają się więc dwa kanały odbioru: wizualny i dźwiękowy. W rezultacie widz otrzymuje zastygły obraz, obiekt kontemplacji, w którym postaci są jak „lalki nieruchome”, co skądinąd bliskie jest polskiej prapremierze Wnętrza, która miała miejsce w Teatrze Miejskim w Krakowie w 1899 roku. W tamtej inscenizacji wnętrze domu było rozświetlone, wydzielone z zaciemnionej części sceny – ogrodu, w którym znajdowali się Starzec i Obcy. Członkowie rodziny wykonywali proste, ograniczone gesty na wzór pantomimy. Był to zresztą zarzut ówczesnej krytyki wobec Tadeusza Pawlikowskiego, który jakoby nie dał możliwości aktorskiego wyżycia się swojemu zespołowi (w tym Gabrieli Zapolskiej, która parę lat wcześniej występowała w paryskiej inscenizacji Wnętrza w Théâtre Libre). W wersji Wojtka Rodaka aktor ma do dyspozycji albo gestykę, albo głos.

„Patrz, popatrz chwilę, zobaczysz coś, co ci o życiu da pojęcie” – mówi Starzec do Marty. Oglądamy członków rodziny razem z niewidocznymi dla nas postaciami dramatu, zastanawiając się wraz z nimi, jacy „tamci” są i o czym myślą. Wiemy, że nie są świadomi tragicznej prawdy, że bliska im osoba nie żyje. Zamknięci w czterech ścianach mają złudne poczucie bezpieczeństwa. Pomysł rozdzielenia Maeterlinckowskiej „izby” (to określenie pada w spektaklu, ale nie jest rażące; reżyser proponuje odbiorcy pewne umowności) na cztery osobne pomieszczenia wzmacnia wrażenie izolacji każdej z postaci. Jest to doświadczenie bliskie widzowi w czasach pandemii. Aktualnie toczące się dyskusje o odnajdywaniu kontaktu z samym sobą i z najbliższymi, o docenieniu nudy i ciszy, znajdują tu swoje przedłużenie. Z tym że w dramacie Maeterlincka poczucie bezpieczeństwa okazuje się złudne. W finale spektaklu słyszymy słowa Starca, że idzie poinformować rodzinę – już wcześniej stwierdza, że „chyba lepiej ich zawiadomić w jak najprostszy sposób”. Po chwili widzimy na ekranie, że cztery postaci odbierają telefon bądź odczytują wiadomość w telefonie. To niby oczywista, ale w jakimś sensie nadal zaskakująca forma przekazu, choć przecież dzisiaj dowiadujemy się o śmierci bliskich właśnie w taki sposób. Między innymi z tego powodu aktualność krakowskiej wersji Wnętrza wykracza poza pandemiczny lockdown. Porusza bowiem kwestie, które dotyczą każdego – podobne sytuacje albo już nas spotkały, albo na nas czekają. „Przyjdzie i na nas kolej” – mówi Starzec, mając na myśli spotkanie ze śmiercią. Ale spektakl mówi też o sposobach komunikowania się w dzisiejszym świecie. A także o kruchości ludzkiej egzystencji i o bezbronności człowieka. To doskonały przykład realizacji „teatru intymnego”, takiego, jak sformułował go Jean-Pierre Sarrazac.

Zastanawiam się, jakie będą dalsze losy tej teatralnej realizacji. Według zasady cyklu „Młodzi w Starym online” każdą etiudę pokazywano trzykrotnie. Czy zapis Wnętrza w jakiejkolwiek formie zostanie udostępniony publiczności, chociażby jako świadectwo czasów pandemii i lockdownu? Szkoda byłoby stracić możliwość zapoznania się z tym pomysłem na aktualizację dramatu Maeterlincka i wydobycie go ze swoistego (w Polsce) niebytu. Przy czym oczywiste jest to, że obejrzenie spektaklu Wojtka Rodaka pod koniec maja 2020 roku, kiedy nie wiedzieliśmy, jak długo potrwa izolacja, było doświadczeniem niepowtarzalnym i niezwykle intymnym.

Narodowy Stary Teatr w Krakowie
Wnętrze Maurice’a Maeterlincka
tłumaczenie Zygmunt Sarnecki
reżyseria Wojtek Rodak
premiera online 26 maja 2020

Tytuł oryginalny

Maeterlinck na nasze czasy

Źródło:

Teatr nr 7-8
Link do źródła