Kiedy podnosi się kurtyna, po lewej stronie ciemnej sceny widać tylko rosyjskiego porucznika, Wiktora (Andrzej Blumenfeld). Zrywa się z krzesła i wyprostowany na baczność, po żołniersku, energicznie, jakby recytował meldunek, mówi o nietzscheańskiej idei nadczłowieka. Opowiadała mu o tym Maria (Joanna Bogacka), której postać zjawia się na chwilę z ciemności jak duch, pod muzyczne love story Zbigniewa Górnego. W głębi sceny majaczy zarys pokoju, w którym kochankę swą zastrzelił kochanek. Kończąc swoją spowiedź głosem miękkim, bezsilnym, zmęczonym, mówi teraz, że on, zabijając, nie czuł się Bogiem. Cofa się widmo pokoju, światło ukazuje scenerię przyszłego dramatu, błyszczą dwie linki, które krzyżują się prostopadle zaznaczając portal sceny - niewidzialną czwartą ścianę. U Stanisławskiego strzegła ona czystości naturalistycznej gry. Tutaj postawiona jest przede wszystkim dla widzów, broni im wstępu do ś
Tytuł oryginalny
Zza czwartej ściany
Źródło:
Materiał nadesłany
Kultura nr 22