"Straszny dwór" w reż. Emila Wesołowskiego w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Pisze Jolanta Brózda w Gazecie Wyborczej - Poznań.
Repertuarowi opery poznańskiej przybył spektakl, który z pewnością ściągnie liczne wycieczki szkolne - zachowawcza, bezpieczna i miła dla oka inscenizacja Moniuszkowskiego "Strasznego dworu". Nie wiem, dlaczego Emil Wesołowski zdecydował się wyreżyserować "Straszny dwór" Stanisława Moniuszki tradycyjnie, czyli w dekoracjach i kostiumach staropolskich, bez dodatkowej symboliki "uwspółcześniającej", bez nowinek technicznych. Być może pokornie wyszedł z założenia, że skoro nie ma pomysłu na oryginalne odczytanie "Strasznego dworu", to nie będzie kombinował. Być może wykalkulował, że publiczność chciałaby odpocząć od operowego nowinkarstwa (choć akurat w Poznaniu, od czasów clubbingowego "Cosi fan tutte" Grzegorza Jarzyny, nie ma go za wiele). A może jest tak, że "Strasznemu dworowi" eksperymenty z pomieszaniem czasów i estetyk nie służą, bo w widzach jest jakaś tęsknota do przeniesienia się w świat, który jak najmniej przypominałby o tym