Janusz Nyczak reżyseruje w ostatnim czasie stosunkowo mało - jedno przedstawienie na sezon. Ostatnie jego spektakle: "Wesele" i "Kurka wodna" nie przyniosły mu sukcesów, choć reżyserowi bardzo na nich zależało. Dość nieoczekiwanie przedstawieniem, które teraz przynosi mu największy od czasu "Trzech sióstr" i "Domu otwartego'' sukces, są fredrowskie "Damy i huzary". Jest to triumf autentyczny, bowiem mamy w naszym teatrze Fredrę odmłodzonego, wielce żywotnego, zadziornego; mamy takiego Fredrę, który mógłby być partnerem z epoki Mrożka, logicznego aż do śmieszności, konsekwentnego aż do absurdu, dowcipnego, jak byśmy go po raz pierwszy słyszeli. Z dużym poczuciem wewnętrznej harmonii i dyscypliny potrafi Nyczak kontrastować "żołnierski dowcip" i "żołnierską poetykę" utworu. Z łatwością tworzy taką stylistykę przedstawienia, w której przechodzenie od konkretu do metafory wydaje się czymś naturalnym. Trochę w tym spektaklu wpływ
Tytuł oryginalny
Zwycięska szarża
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna nr 70