W przedstawieniu "Don Carlosa" Schillera, reżyserowanym przez Macieja Bordowicza, wystąpiło wielu aktorów, ale tylko jeden naprawdę przykuwał uwagę. Był nim Zdzisław Wardejn, występujący w roli margrabiego Posy. Nie wiem, czy takie było zamierzenie reżysera, czy tylko przypadkowo tak się złożyło, że poniedziałkowe przedstawienie przekształciło się w teatr jednego aktora. Zaraz spróbuję wyjaśnić; w przedstawieniu brali udział aktorzy renomowani, jak Zaczyk, Henryk Borowski, aktorzy młodzi, jak Krzysztof Kolberger, aktorzy efektowni, jak Ewa Wiśniewska - wszyscy oni jednak grali albo sztucznie, albo tylko poprawnie, albo wręcz po amatorsku. Miotali się i pokrzykiwali, jak by nam chcieli wskrzesić teatr sprzed stu lat, i to teatr, który wystawia "tragedię". Tylko Zdzisław Wardejn był spokojny. Był margrabią Posa takim, jakim może przedstawić go współczesny aktor. Nie recytował tekstu, zdawał się go mówić od siebie. Jeśli to wynikło z kon
Tytuł oryginalny
Zwrotne sprzężenia psychiczne
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Robotnicza nr 46