EN

24.10.2022, 11:11 Wersja do druku

Zwinne duchy wesołości

„Sen nocy letniej” Williama Shakespeare’a w reż. krofty/wojtyszki we  Wrocławskim Teatrze Lalek. Pisze Kamil Bujny w portalu Teatrologia.info.

fot. Natalia Kabanow / mat. teatru

Dobrze się stało, że aż dwa wrocławskie teatry zainaugurowały nowy sezon artystyczny Snem nocy letniej Williama Shakespeare’a. Dobrze, co nie znaczy, że jako widzowie otrzymaliśmy dwa udane przedstawienia – spektakl z Teatru Polskiego we Wrocławiu w reżyserii Magdaleny Piekorz trudno bowiem uznać za wartą uwagi inscenizację. Choć recenzowana przeze mnie jeszcze we wrześniu premiera mogła zachwycać kostiumami czy rozmachem, to nie sposób traktować jej jako ciekawe ujęcie kanonicznej sztuki: ze względu na zbytnią literalność, powierzchowność i pompatyczność w jej wystawianiu. Zupełnie inaczej o tym znanym utworze pomyśleli Jakub Krofta i Maria Wojtyszko, podpisujący się jako „duet krofta/wojtyszko”, przenosząc na scenę Wrocławskiego Teatru Lalek dzieło Shakespeare’a. W ich ujęciu Sen nocy letniej jest nie tylko zabawną komedią, lecz także opowieścią, która rzeczywiście rozgrywa się na pograniczu snu i jawy; bohaterowie wydają się niejako wyjęci z czasu, zupełnie tak, jakby przynależeli do każdej z epok z osobna, do różnych porządków jednocześnie.

Mówiąc o spektaklu Krofty i Wojtyszko, nie unikniemy we Wrocławiu porównań do przedstawienia Piekorz, więc warto je zarysować już na wstępie: to, czego nie udało się osiągnąć w Teatrze Polskim, a co stanowi dużą wartość recenzowanego widowiska, to jego autentyczność. Od początku do końca ma się wrażenie, że prezentowany na scenie świat to zarówno efekt świadomej pracy całego zespołu, jak i jego niewymuszonego zaangażowania. Widać, że wszyscy aktorzy z pasją wcielają się w swoje role, dobrze się przy tym bawiąc. Zdaje się, że wynika to przede wszystkim z przemyślanego sposobu prowadzenia postaci i zrozumienia ich motywacji: właściwie każda czymś się tu wyróżnia, obdarzona jest cechą, która pozostaje charakterystyczna tylko dla niej. Podczas gdy Lizander (Piotr Starczak) jest skłonny do przesady, zamaszystych gestów i wygłaszania płomiennych mów, jego ukochana, Hermia (Anna Makowska-Kowalczyk), jest tego całkowitym przeciwieństwem – jawi się jako konkretna i przyziemna, narzucająca mężczyźnie zupełnie inny sposób zachowania i mówienia; co chwilę, gdy ten w natchnieniu zaczyna przemawiać, uspokaja go, domagając się nie poetyckich i retorycznie wyrafinowanych opowieści, a konkretów. Jest bohaterką nie tyle beznadziejnie uwikłaną w dziwne, magiczne zdarzenia, ile silną, dominującą kobietą, przekuwającą każdą możliwą złą sytuację w żart. Ta kreacja aktorska fantastycznie koresponduje z inną rolą Makowskiej-Kowalczyk: z postacią Kazia z Kazio Sponge Talk Show, sześcioletniego, wesołego gaduły, rozbawiającego widzów ripostami i śmiesznymi anegdotami. Wyraźne zaakcentowanie przez twórców w Śnie nocy letniej komizmu postaci pozwala przez cały spektakl utrzymać zainteresowanie zwłaszcza młodszych widzów, którzy, śmiejąc się raz z niespodziewanego obrotu spraw, a za chwilę z zabawnej sceny, nie mają wrażenia, że Shakespeare jest pod jakimś względem niedzisiejszy. Wręcz przeciwnie. To spotkanie z klasyką – biorąc pod uwagę ich reakcje – wydaje się dla nich nader ciekawe (świadczą o tym choćby głośne, wyrażające żywe zainteresowanie akcją, komentarze).

fot. Natalia Kabanow / mat. teatru

Krofta i Wojtyszko, nie chcąc upraszczać czy znacznie skracać komedii, zdecydowali się na ciekawy zabieg adaptacyjny – dopasowania wymowy sztuki do wyobraźni dziecka. Choć prezentowana opowieść pod względem fabuły nie różni się od tych znanych nam z innych realizacji, to twórcy na własny sposób zinterpretowali poszczególne zdarzenia i postaci, odwołując się przy tym do popkulturowych wzorców dzisiejszego młodego odbiorcy. Dzięki temu na przykład konflikt między Hermią a Heleną (która staje się obiektem westchnień Lizandra i Demetriusza) zostaje przedstawiony jako pojedynek. To zabawna, utrzymana w konwencji komiksu, scena, podczas której obie bohaterki walczą ze sobą, wcale się nie dotykając – poszczególne ciosy przedstawione są jako zamaszyste gesty, oprawione znanymi z kreskówek dźwiękami uderzeń. Rozpisanie konfliktu w oparciu o komiksową estetyką okazuje się kapitalnym pomysłem, nie tylko zaskakującym odbiorcę, lecz także korespondującym z jego doświadczeniami; Hermia i Helena mogą się przez to wydać dziecku jak najbardziej współczesne, gdyż pod względem ekspresji przypominają innych bohaterów popkultury. Odważnych decyzji w adaptowaniu Snu nocy letniej jest jednak więcej – twórcy personifikują na przykład kwiat lubczyku, którego sokiem Puk pryska w oczy zakochanych bohaterów, przedstawiając go jako osobną postać (wciela się w nią Edyta Skarżyńska).Godnym pochwały inscenizacyjnym rozwiązaniem okazało się również niedoprecyzowywanie czasu akcji – właściwie nie wiadomo, kiedy i gdzie dokładnie rozgrywają się prezentowanie na scenie zdarzenia. Nie ma w tej realizacji, tak jak to było w Teatrze Polskim, nawiązań do dawnych epok: postaci w sposobie wyrazu wydają się zupełnie współczesne, a ich charakteryzacja jest nie tyle historyczna, ile baśniowa. Wprawdzie niektóre kostiumy (przygotowane przez Matyldę Kotlińską) pod względem kroju, użytego materiału czy wykorzystanych w nich elementów (takich jak kryzy) mogą przywodzić na myśl siedemnastowieczną modę, jednak więcej w nich fantazji niż historycznych detali. Elfy (Irmina Praszyńska, Patrycja Łacina-Miarka, Aneta Głuch-Klucznik, Anna Bajer) dzięki temu przypominają nie mieszkańców lasu, lecz bohaterów popkultury: spektakularne tiulowo-pierzaste kostiumy mogłyby zostać wykorzystane przez niejedną gwiazdę muzyki pop. To zresztą nieprzypadkowe skojarzenie: tajemnicze stworzenia, wiernie służące swojej królowej, Tytanii (Marta Kwiek), są w spektaklu Krofty i Wojtyszki tylko na poły magiczne; bliżej im w zachowaniu do hostess czy pojawiających się w reklamach modelek, nucących przez cały czas melodyczny, zapadający w pamięć dżingiel.Kotlińska, odpowiedzialna również za scenografię, przygotowała przestrzeń, która – w odróżnieniu od przedstawienia Piekorz – nie jest widowiskowa. Wręcz przeciwnie: przez cały czas na scenie widzimy te same pałacowe schody, za którymi znajduje się podświetlany różnymi kolorami prospekt z motywem roślinnym. Najważniejsi są w tej realizacji bowiem aktorzy (zwłaszcza, że grają wyłącznie w planie żywym) i to na nich jako widzowie przede wszystkim się skupiamy. Reżyserzy tak poprowadzili Sen nocy letniej, by każdy z wykonawców mógł wyeksponować graną przez siebie postać: uwagę przyciągają zarówno kochankowie i elfy, jak i rzemieślnicy nieporadnie przygotowujący spektakl (ucharakteryzowani na dzisiejszych robotników), Filostrates (Marek Tatko) i Egeusz (Jolanta Góralczyk). Każdy z bohaterów – i nie jest to bynajmniej pusty frazes – wydaje się przez to ciekawy i osobny, frapujący czy to przez kostium, sposób ekspresji, czy zaskakujące odczytanie (tak jak grany przez Skarżyńską kwiat lubczyku).Dużym sukcesem duetu reżyserskiego jest zrównanie ze sobą na scenie obu światów: realnego i fantastycznego. We Wrocławskim Teatrze Lalek obie te rzeczywistości się przeplatają, są pod względem ważności na tym samym poziomie. Niemała w tym zasługa Agaty Kucińskiej, wcielającej się w niesfornego Puka. Jest ona w tej roli tyleż przekonująca, co niepokojąca – zdaje się nie przynależeć do żadnego z porządków, niejako wyznaczając dla siebie zupełnie osobny. Puk niby służy Oberonowi (Krzysztof Grębski), lecz trudno powiedzieć, czy nie robi mu na złość; niby reprezentuje świat magii, ale blisko mu też do ludzi; przez charakteryzację (dopiero po głosie, a i tak nie od razu, można rozpoznać aktorkę) wydaje się poniekąd uwięziony w ciele elfa – trochę tak, jakby ewolucyjnie dążył ku byciu człowiekiem, jednak coś go w tym procesie zatrzymało (może to też tłumaczy zainteresowanie sprawami śmiertelników?). Nie jest – w przeciwieństwie do pozostałych postaci fantastycznych – pełen gracji i wdzięku. Wręcz przeciwnie: jest naturalistyczny, nieuchwytny, dziwny. Zdaje się, że nikt, łącznie z królem i królową elfów, nie ma nad nim kontroli. Pochodzi jakby z zupełnie innego porządku, a jego dwa główne monologi – rozpoczynający i kończący spektakl – wyznaczają ramę interpretacyjną całej scenicznej rzeczywistości. Sugerują bowiem widzowi, że nie powinien ufać temu, co widzi; to, co uzna za prawdę, w tym pojawiające się na scenie „zwinne duchy wesołości”, może okazać się tylko snem.

Gdyby nie to, że aż dwa wrocławskie teatry zainaugurowały nowy sezon artystyczny Snem nocy letniej, nie moglibyśmy zobaczyć tej komedii takiej, jaką być powinna – zabawnej, przewrotnej i nieoczywistej. Spektakl Krofty i Wojtyszko dla wielu widzów będzie być może pierwszym scenicznym spotkaniem z klasyką. Pierwszym, a od razu jakże udanym!

Sen nocy letniej. Autor: William Shakespeare; przekład: Konstanty Ildefons Gałczyński; reżyseria: krofta/wojtyszko (Jakub Krofta i Maria Wojtyszko); scenografia: Matylda Kotlińska; ruch: Milena Czarnik; muzyka: Grzegorz Mazoń. Występują: Konrad Kujawski, Jolanta Góralczyk, Piotr Starczak, Grzegorz Mazoń, Marek Tatko, Radosław Kasiukiewicz, Tomasz Maśląkowski, Sławomir Przepiórka, Marek Koziarczyk, Kamila Chruściel, Anna Makowska-Kowalczyk, Agata Cejba, Krzysztof Grębski, Marta Kwiek, Agata Kucińska, Irmina Praszyńska, Patrycja Łacina-Miarka, Aneta Głuch-Klucznik, Anna Bajer, Edyta Skarżyńska. Wrocławski Teatr Lalek, premiera 15 października

Tytuł oryginalny

Zwinne duchy wesołości

Źródło:

„Teatrologia.info”

Link do źródła

Autor:

Kamil Bujny